Pod względem doniesień makroekonomicznych dzień wyglądał nader skromnie. Podobnie jeśli chodzi o informacje ze spółek. Największe znaczenie dla kształtowania się wycen aktywów na giełdach miały wypowiedzi polityków i członków władz monetarnych .
Ben Bernanke - szef amerykańskiego Fed - w coraz ostrzejszym tonie odnosi się do zagrożeń inflacyjnych. W jego ocenie niebezpieczeństwa spowolnienia gospodarczego w USA są mniej widoczne. Podobnie brzmią wypowiedzi tamtejszych polityków. Zaczynają oni widzieć zagrożenie pochodzące ze słabości dolara. Interwencja walutowa nie jest wykluczona. Jeane-Claude Trichet - odpowiednik Bernankiego w Europie -przypomniał swoje niezłomne stanowisko w zakresie walki z inflacją. Jego słowa zaledwie symbolicznie wsparły notowania wspólnej waluty.
O ile wypowiedzi członków ECB pozostają w tym samym tonie już od dłuższego czasu, to w przypadku władz Fed i polityków USA następuje wyraźna zmiana nastawienia. Coraz częściej i coraz mocniej sygnalizowane są niebezpieczeństwa związane z inflacja, zaś kwestie ewentualnego spowolnienia gospodarczego są spychane na drugi plan. Daje to impuls do wzmocnienia dolara. Inwestorzy dyskontują już nie tylko zatrzymanie cyklu obniżek stóp procentowych w USA, ale nawet rosnące prawdopodobieństwo ich podwyższenia. Taki scenariusz nie sprzyja wycenom akcji.
Swoje trzy grosze do nastrojów na giełdach dołożył Bank Światowy. Analizy tej instytucji często są interpretowane przez inwestorów jako potwierdzające powszechnie znane fakty i prognozy ekonomistów- czyli już zdyskontowane przez rynek. W związku z tym trudno uznać by to dzisiejsza publikacja tej instytucji - prognoza obniżenia wzrostu gospodarczego świata z 3,7% w roku 2007 do 2,7% w roku bieżącym - miała duży udział w kreowaniu negatywnych nastrojów na rynkach akcji. Na pewno nie pomogła kupującym. Raport był niekorzystny dla rynków wysokorozwiniętych. Bank Światowy przewiduje wzrost głównie w krajach dopiero aspirujących do bycia bogatymi.
Inwestorzy zwracali baczną uwagę na doniesienia powiązane z oczekiwaniami inflacyjnymi. Złe wieści nadeszły z Niemiec. Ceny hurtowe wzrosły tam w kwietniu o ponad 8% w porównaniu do sytuacji z przed 12 miesięcy. Dane były zaskakujące . Ostatni raz podobny skok cen notowano w okresie problemów gospodarczych na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. W relacji miesiąc do miesiąca ceny hurtowe wzrosły o 1,4%. To kolejny sygnał, że inflacja w Europie może wymknąć się z pod kontroli.