Jednocześnie poziom mocy produkcyjnych wzrósł z 79,8% do 79,9%. Powoli od dna odbija się też poziom nastrojów konsumenckich, choć wzrost indeksu sporządzanego przez Uniwersytet z Michigan do 61,7 pkt. to nieco mniej niż oczekiwali inwestorzy. Bez wątpienia największym problemem jest obecnie rynek pracy. Jeśli dostosowanie w tym obszarze będzie zbyt gwałtowne, dochody gospodarstw domowych (a wraz z nimi ich nastroje i chęć robienia zakupów) będą się obniżać a Fed i administracja rządowa pozostaną bez narzędzi, których użyły już wcześniej. Zmiana zatrudnienie to właśnie ten element, który może powstrzymywać Fed przed powrotem do wyższych stóp, mimo iż inflacja jest już na bardzo wysokim (jak na standardy gospodarki rozwiniętej) poziomie.
Z tego też względu należy przyglądać się czwartkowym danym o nowych bezrobotnych - jeśli sytuacja nie jest aż tak zła, powinniśmy widzieć wyraźny spadek poniżej 450 tys. Ponadto dla inwestorów ważny będzie wtorek - poznamy dane o lipcowym PPI (oczekiwane 0,5% m/m i 9,7% r/r) oraz dane z rynku mieszkaniowego (liczba nowych budów i pozwolenia - konsensus to odpowiednio 960 tys. i 970 tys.). W czwartek dodatkowo indeks aktywności w rejonie Filadelfii. Po niewielkiej poprawie w rejonie Nowego Jorku i tu oczekuje się wzrostu do -14 pkt.
W strefie euro poznamy wstępne odczyty sierpniowych wskaźników aktywności gospodarczej (w czwartek), w Japonii zaś we wtorek bank centralny zadecyduje o poziomie stóp procentowych (niemal na pewno ich nie zmieniając). Dane makroekonomiczne również w Polsce. Już dziś dane z rynku pracy, w środę produkcja i PPI, w czwartek zaś inflacja bazowa (szerzej o tych publikacjach pisaliśmy w minionym tygodniu).
Waluty - Jak daleko w dół na EURUSD?
Euro rozpoczęło tydzień od umocnienia, ale wzrost notowań EURUSD do poziomu 1,4739 jest jedynie minimalną korektą zeszłotygodniowego umocnienia dolara. Tylko w piątek notowania tej pary obniżyły się z poziomu 1,48 (który przez większą część tygodnia zapewniał tej parze wsparcie) do zaledwie 1,4659, w dużej mierze dzięki lepszym danym o produkcji. W takiej sytuacji należy uznać za dość wysoce prawdopodobne, iż długoterminowa linia wsparcia znajdująca się w chwili obecnej w okolicach poziomu 1,44 może nie wystarczyć do trwałego odwrócenia tendencji z ostatnich tygodni. Inwestorzy o nieco dłuższym horyzoncie czasowym mogą zatem zastanowić się nad ewentualnym zasięgiem większego ruchu. Jako punkt odniesienia posłużyć może ostatnia większa korekta, czyli spadki z 2005 roku. Ruch ten trwał od końca grudnia 2004 do połowy listopada 2005 roku i spowodował obniżenie notowań EURUSD z 1,3668 do 1,1640. Przyjmując podobny zasięg punktowy oznaczałoby zejście tym razem do poziomu 1,4010, zaś w przypadku użycia skali logarytmicznej - 1,3658. Ten drugi wariant jest o tyle bardziej prawdopodobny, iż oznacza zejście do wspomnianego szczytu z końca grudnia 2004 (a więc dodatkowe wsparcie), a także do przedziału konsolidacji z połowy minionego roku. Tym samym jest zatem pełnym zniesieniem trwającej od września 2007 najbardziej dynamicznej fali z 7 letniej historii umacniania się euro. Oczywiście należy pamiętać o innych czynnikach, które mogą ten obraz zmianić, np. o ropie. Ta jednak w ostatnim czasie ciągle wspiera dolara.