Żeby obraz był tragiczniejszy, niemal połowa tej wartości skupiała się na dwóch spółkach (KGHM i PKO), a więc 18 liderów warszawskiego parkietu skupiło na sobie obrót ledwie przekraczający 100 mln złotych.
Podstawową zasadą analizy technicznej jest prawo wielkich liczb, a więc zasada, że pojedyncze wydarzenia nie mają możliwości wpłynięcia na ogólną sytuację. Wtedy jest sens mówić o tendencjach. Czy to założenie jest zachowane przy takim obrocie? Można mieć wątpliwości, a więc wszelkie wnioski, jakie się po takiej sesji wyciąga, są obarczone znacznym błędem już na samym starcie.
Nie mamy jednak wyjścia, coś trzeba badać i jakoś trzeba się odnieść do tego, co dzieje się na parkiecie. A wbrew pozorom dzieje się, choć żeby to dostrzec, trzeba się przyjrzeć temu z bliska. Z dwóch spółek o największej aktywności jedną była KGHM, której cena rosła (co było wyjątkiem, gdyż jeszcze tylko cena TVN notowała wczoraj zwyżkę), a drugą bank PKO, którego cena spadała o ponad 1 proc., co miało wpływ na indeks WIG20.
Zachowanie PKO było jednym z czynników, które obniżyły wartość indeksu, a tym samym wpłynęły na spadek cen kontraktów. Ma to o tyle znaczenie, że wczoraj doszło do wyjścia dołem z konsolidacji, która była rysowana dzień wcześniej. Tym samym pogłębieniu poddana została korekta, jaka kreślona jest po czwartkowo-piątkowym wzroście cen. W związku z tym pozostaje sobie zadać pytanie, czy wczorajszy spadek jest powrotem do trendu spadkowego czy tylko korektą wspomnianego wzrostu?
Na razie nie ma innego wyjścia, jak odpowiedzieć, że to drugie. O tym, że może to być korekta, świadczy fakt, iż nadal spadek nie jest tak duży, by sięgnąć przynajmniej poziomu połowy wcześniejszej zwyżki. Stąd rezerwa w budowaniu pesymistycznych scenariuszy, choć mamy przecież świadomość, że zmiany odbywają się pod poziomem oporu na 2760 pkt, a więc przy utrzymującym się nastawieniu negatywnym.