Bank Japonii powiększył kwotę środków przeznaczonych na zakup obligacji w ramach luzowania ilościowego, a jednocześnie ponownie pojawił się na rynku walutowym. Obie waluty padły ofiarą ostatniej fali awersji do ryzyka. Wyższe wyceny jena i franka szwajcarskiego negatywnie wpływają na atrakcyjność japońskich i szwajcarskich towarów, a to ma wpływ na poziom aktywności obu gospodarek. Ruch osłabiający jena został pozytywnie przyjęty przez tokijski rynek akcji.
Poprawa nastrojów udzieliła się polskim inwestorom, ale nie była duża. Ceny wzrosły raptem o kilkanaście punktów od otwarcia, by ponownie ugiąć się pod ciężarem podaży. W południe rynek zatrzymał się, co jeszcze nie musiało oznaczać końca przeceny, ale nie bez znaczenia była tu obserwacja, że w ciągu trzech dni kontrakty straciły na wartości ok. 200 pkt, co z pewnością kusiło wygranych do realizacji szybkiego zysku. Tym można tłumaczyć wczorajszy wyraźny spadek LOP przy kreśleniu konsolidacji przy minimach dnia. Ostatecznie z tej konsolidacji wyszliśmy dołem. Końcówka rozwiała nadzieje na czwartkowe odbicie. Przecena zabrała 100 kolejnych punktów. To miał być dzień inny od poprzednich. I był, ale w skali dziennej nie ma to znaczenia. Rynek zatrzymał się na linii opartej na dołkach z lutego, maja i czerwca 2010 roku. Nastawienie jest negatywne i na razie czekamy na możliwość obniżenia poziomu sygnalnego.
Dziś, oprócz czynnika technicznego, który sam w sobie jest ciekawy, elementem istotnym dla przebiegu sesji będzie publikacja danych o stanie amerykańskiego rynku pracy. W ubiegłym miesiącu rynek otrzymał spory cios. Wtedy po przyzwoitym raporcie ADP rządowe dane okazały się zdecydowanie niższe od rynkowych oczekiwań. Teraz ponownie raport ADP jest przyzwoity, a więc i tym razem dane powinny być niezłe. Martwią zmiany subindeksów zatrudnienia we wskaźnikach ISM. Oficjalna prognoza mówi o wzroście liczby etatów w sektorze pozarolniczym o ok. 80 tys. (w sektorze prywatnym zmiana ma wynieść ok. 100 tys., czyli tyle, ile sugeruje raport ze środy). W związku z odczytami wskaźników ISM trzeba się jednak liczyć z nieco mniejszymi przyrostami, choć dane nie będą?raczej gorsze od ubiegłomiesięcznych.