Wczorajsze minimum notowań kontraktów miało miejsce na poziomie 2458 pkt. Poniedziałkowe maksimum znajduje się na poziomie 2745 pkt. Zatem prawie 300 pkt. w cztery dni. To robi wrażenie. Czy to jest normalne? Jako się pojawiło, to znaczy, że jest. Takie ruchy zdarzają się niezmiernie rzadko.
W serwisach przewija się wątek drugiej fali recesji i obaw, że właśnie się ona pojawiła. Jest to uzasadnienie dla obserwowanej przeceny. A może to rynki po prostu dostosowują się do tego, co zostało opublikowane w piątek? Rozczarowanie dynamiką amerykańskiego PKB mogło być duże. Pytanie, czy faktycznie taki poziom emocji i obaw jest uzasadniony? Być może odpowiedzią na to pytanie będzie dzisiejszy raport o stanie rynku pracy. Wczorajsza przecena w USA, gdy indeksy akcji traciły na wartości po 4-5 proc. wskazuje na obecność emocji. Te emocje były widoczne i wczoraj na naszym rynku, gdy znikały kontrakty otwierane dzień wcześniej. Czy rynek się załamał i już nic go nie uratuje? Panika niczemu nie służy. Mamy wprawdzie nastawienie negatywne i właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, by sobie nadal obserwować ten zjazd, ale wiadomym jest, że takie zmiany nie trwają długo. To jest spadająca gwiazda. Przeleci, błyśnie ale szybko zgaśnie.
Obserwując zmiany, jakie ostatnio zachodzą na rynku, jestem nadal pod dużym wrażeniem znaczenia linii, którą tu nazwałem wewnętrzną linią trendu. Przez prawie dwa lata jej przebieg wyznaczał punkty zwrotne. Równoległa do niej wyznaczała punkty zatrzymania wzrostów. Niedawno doszło do jej przełamania, co wtedy uznałem za sygnał wstępny, a tymczasem był to faktycznie istotny sygnał rynkowy. Zatem dwuletnie skuteczne narzędzie po raz kolejny dało skuteczny sygnał. Czy czas na nowy sygnał zbudowany na bazie tej linii? O tym w „Weekendowej...". Dziś będziemy obserwować zmagania rynku w odniesieniu do poziomu wsparcia z sierpnia ubiegłego roku. To będzie piąta sesja spadków (zakładając, że początek notowań będzie dziś kiepski). Cały tydzień na wykresach jawi się fatalnie. Ale to już przeszłość. Czy kolejny będzie równie fatalny? Można mieć wątpliwości, a to będzie rodziło chęci u największych ryzykantów, by spróbować szczęścia na w grze na odbicie. My, operując w średnim terminie pozostajemy przy swoim. Nowe minimum spadku będzie dla nas potwierdzeniem trendu. Noży łapać nie zamierzamy.