Ciekawe były także ruchy kapitału. Jeszcze w środę zauważalny był dynamiczny i systematyczny wzrost liczby otwartych pozycji, co pozwalało zakładać, że ruch będzie kontynuowany. W czwartek, po krótkiej korekcie wzrostowej, ceny ponownie spadały, ale tym razem towarzyszył im spadek LOP. Malejąca liczba pozycji wskazywała na to, że ruch cen jest tworzony przez wychodzących z rynku. Taka siła napędowa nie miała prawa długo na rynku przewodzić. Wczoraj otwarcie sesji było kiepskie przez notowania w USA z czwartku, ale to kiepskie otwarcie było wszystkim, co ugrała w tym dniu podaż. Skala spadku była duża, ale sama przecena nie wymagała znacznego kapitału, lecz jedynie strachu. A tego rano nie brakowało.

Zaraz po rozpoczęciu notowań, gdy walka między popytem a podażą rozpoczęła się na dobre, popyt zdecydowanie przeważył. Indeks rozpoczął dzień na poziomie z sierpnia ubiegłego roku, ale szybko się od tego poziomu oddalił. To oddalenie się właśnie z tej okolicy jest według mnie jednym z ważniejszych wydarzeń podczas wczorajszych notowań. Innym czynnikiem jest duży obrót oraz skala odreagowania rynku przy w miarę stabilnej LOP. Wzrost nie był tylko skutkiem „wyciskania krótkich".

Co się właściwie w tym tygodniu wydarzyło? Rynki światowe zalała fala awersji do ryzyka. W serwisach wymienia się obawy o sytuację Włoch i Hiszpanii oraz przed tym, że gospodarka amerykańska wchodzi albo już nawet znajduje się w fazie kolejnej recesji. Moim zdaniem to nieco rozdmuchane powody. Ocierają się o fakty, ale w obu wypadkach faktami nie są. Rynek nie ma podstaw do antycypowania recesji w USA. Ostatnie dane istotnie nie są najlepsze, ale mówienie o recesji jest przedwczesne. Recesję wywołają cięcia budżetowe w USA? A kto powiedział, że już na starcie przybiorą znaczne rozmiary? Wszelkie uzgodnione ostatnio cięcia wydatków są rozpisane na dekadę. Skutkiem tych uzgodnień jest jedynie przypuszczenie, że Ameryka nie będzie dalej stymulować gospodarki, ale to jeszcze automatycznie nie oznacza nowej fali recesji.