Dzień rozpoczął się optymistycznie, co jeszcze wyjątkowe nie było. Już wcześniej pojawiały się dni, gdy ceny na początku sesji rosły, by później poddać się kolejnej fali spadków i wyznaczania nowych minimów. Tym razem było podobnie. Po otwarciu ceny krótko trzymały się na wysokich poziomach i rozpoczęły spadek. Tym razem spadek był szybki już na początku dnia, co zastanawiało, gdyż wiadomo było, że takie tempo ruchu jest nie do utrzymania. Krótko po rozpoczęciu notowań na rynku akcji kontrakty i indeks zeszły poniżej minimów z dnia poprzedniego, a więc zaliczyły nowe rekordy spadków. Do tej pory takie zachowanie załatwiało sprawę, ale nie tym razem. Po wyznaczeniu nowych minimów ceny kontraktów powróciły nad poziom poprzedniego dołka. To już była nowa jakość, bo wcześniej popyt nie był w stanie wygrzebać przecenionego rynku. Tym razem się udało. Nie tylko powrócić nad poprzedni dołek, ale również w okolice maksimum sesji, co także było wyjątkowe. Kolejne godziny upłynęły na powolnym osuwaniu się. Niby był to powrót do spadków, ale w tym samym czasie nie było już emocji i nie było wzrostu wartości franka szwajcarskiego. Fala awersji do ryzyka słabła.
Potwierdzeniem tego było popołudniowe zejście na nowe minimum dnia i całego trendu, które błyskawicznie zostało zanegowane i ceny po raz drugi tego samego dnia po zaliczeniu nowego minimum powróciły nad poziom poprzedniego. Takie zachowanie cen połączone z kontynuacją osłabienia szwajcarskiej waluty skutkowało silnym wzrostem cen na koniec dnia. Dzięki temu mamy za sobą pierwszą od wielu dni sesję wzrostu cen.
Naturalnie, to trendu nie kończy. Nowe jego minima są całkiem prawdopodobne, ale można odnieść wrażenie, że rynek złapał chwilowe dno, które znajduje się 100 pkt nad poziomem 2000 pkt. Wydaje się, że będzie to poziom kluczowy dla rozwoju wydarzeń. Na razie cieszmy się korektą, bo nie wiadomo, jak długo potrwa. Spadkami także zdążymy się nacieszyć. Chwila wytchnienia należy się wszystkim.