Właściwie na jej brak. Pocieszeniem w odniesieniu do tego, co działo się wczoraj, jest zmienność, która była wprawdzie daleko od rekordowej, ale jednocześnie była większa od zmienności w wielu podobnych dniach. Rozpiętość wahań przekroczyła 60 pkt. To dobry wynik. Naturalnie wahania w czasie sesji nie były rozłożone równomiernie, ale nawet w południe coś się działo.
Wczorajsze przedpołudnie było fazą osłabienia, a właściwie pogłębienia ruchu cen z otwarcia. Notowania rozpoczęły się bowiem od przeceny o 30 pkt. Tak znacząca zmiana wynikała z faktu słabego przebiegu notowań piątkowych w Stanach Zjednoczonych. Uznano, że to reakcja rynku na dane z rynku pracy. Brak zmiany stopy bezrobocia oraz brak zmiany liczby etatów w sektorze pozarolniczym w połączeniu z negatywnymi rewizjami publikacji za poprzednie miesiące faktycznie nie wygląda dobrze, ale jak wiemy, dane nie były aż tak złe. Z tego względu trudno zakładać, że za tak znaczącym osłabieniem stały tylko informacje z amerykańskiego rynku pracy. W przypadku Europy swoje dorzuca przegrana chrześcijańskich demokratów w mateczniku Angeli Merkel. To sygnał, że rząd niemiecki będzie zmagał się z narastającą presją przy wyborze sposobów rozwiązania kryzysu zadłużenia w Europie.
Wspomniane osłabienie sprawiło, że wykres cen kontraktów spadł do poziomu linii trendu wzrostowego opartej na lokalnych dołkach wyznaczonych w chwilach przesilenia w sierpniu. Chodzi o minima z 11 i 19 sierpnia. Linia ta znajduje się obecnie w zakresie wartości wyznaczonym w trakcie kreślenia kilkudniowej konsolidacji tuż przed zakończeniem sierpnia.
To wsparcie wczoraj okazało się wystarczające, by w jego okolicy zatrzymać ruch spadkowy cen (linia została naruszona). Odbicie było za małe, by to zatrzymanie równocześnie uznać jako początek ruchu wzrostowego. W związku z tym trzeba się liczyć z możliwością dalszego spadku cen.
Tym samym przed nowymi minimami trendu spadkowego będą nas bronić wspomniane już dołki z 11 i 19 sierpnia. Kierunek trendu przekonuje, że spadek ma szanse być kontynuowany.