Żeby być przygotowanym mentalnie na najgorszy scenariusz, oznaczający wejście rynku akcji w długotrwały trend spadkowy, a gospodarki w recesję, powinniśmy prześledzić dotychczasowe przykłady bessy i odnieść je do obecnych warunków.
Przyglądając się wzorom kilku rynków niedźwiedzia (rok '69, '73, '82, '01, '08), na podstawie rynku akcji w USA, można dojść do wniosku, że bessa oznacza spadek trwający od półtora roku do dwóch i pół roku, licząc od szczytu do dołka. Spadek ten znosi od 30% do 60% wartości indeksu.
Istotnym czynnikiem, który towarzyszy takiemu trendowi giełdowemu jest wystąpienie recesji w gospodarce, co definiuję, jako nominalny spadek różnych wielkości ekonomicznych tj. produkcja i konsumpcja. Dodatkową cechą wyróżniającą bessę jest pozostawanie indeksów akcji poniżej 200-sesyjnej średniej przez cały czas trwania trendu spadkowego. Odnosząc tegoroczne spadki do wzorca z ostatnich dwóch trendów spadkowych (lat 2001-2002 oraz 2008-2009) otrzymujemy ustanowienie dołka dopiero pod koniec przyszłego roku lub nawet pół roku później.
Oznacza to również, że do końca roku indeks S&P500 powinien błąkać się wokół
obecnych poziomów, w zakresie 1100-1200 punktów. W takim scenariuszu dopiero rok 2012 przyniesie prawdziwe spadki, rzędu 20-30%. Będą one usprawiedliwione pogarszającym się szybko stanem amerykańskiej gospodarki, w szczególności znaczącym spadkiem produkcji przemysłowej.
Taki, negatywny scenariusz oznaczałby drastyczne pogorszenie się wyników finansowych firm, które bardzo dobrze poradziły sobie z wyjściem z poprzedniego kryzysu uzyskując, w drugim kwartale 2011 roku, zyski wyższe niż w szczycie z 2007 roku.
Ponieważ, poprzednie trzy bessy rozpoczynały się dopiero kilka kwartałów po zmniejszeniu się rentowności prowadzenia biznesu w przedsiębiorstwach, to wydaje się mało prawdopodobne, żeby kolejna zaczęła się w chwili gdy firmy osiągają historycznie rekordowe poziomy zyskowności generowanej sprzedaży.
Również niski i spadający odsetek bankrutujących firm w USA nie jest tym sygnałem, który ostrzegałby uczestników rynku przed pogorszaniem się fundamentów w spółkach giełdowych, tak jak miało to miejsce przed rozpoczęciem bessy z 1990 i 2001 roku. Niestety trzeba pamiętać, że w 2007 roku spadki na akcjach rozpoczęły się bez takiego sygnału wyprzedzającego.
Na szczęście nie musimy ograniczać się do rozpatrywania dylematu, którą bessę wybrać, jako najbardziej zbliżoną do obecnej sytuacji. Istnieje jeszcze możliwość, że sierpniowy spadek rynków akcji przyjął postać i charakter krachu giełdowego, a nie początku bessy. Różnica pomiędzy tymi dwoma scenariuszami jest bardzo znacząca, chociaż dla wielu inwestorów, liczących duże straty po ostatnim spadku, może być dość mglista. Po pierwsze krach, chociaż może być bardzo bolesny (spadki rzędu 20-40%) jest relatywnie krótki. Licząc od szczytu do dołka spadki trwają od 4 do 8 miesięcy. Po drugie, po ustanowieniu dołka następuje zazwyczaj dość silny i długi trend wzrostowy, dzięki któremu indeks akcji bez problemów przechodzi ponownie ponad 200-sesyjną średnią. Co najważniejsze, pomimo tak znaczącego szoku, jakim był krach, rynek jest zdolny do ustanowienia nowych szczytów już po półtora roku po rozpoczęciu spadków. Jednak podstawową różnicą pomiędzy krachem, a bessą jest brak recesji w tym pierwszym przypadku. Chociaż w większości przypadków wskaźniki gospodarcze ulegają spowolnieniu w czasie krachów to jednak nominalne wartości produkcji, konsumpcji czy też inwestycji utrzymują się w trendzie wzrostowym. Spada jedynie ich dynamika.
Patrząc na historię ostatnich 60 lat amerykańskiej giełdy można znaleźć kilka przykładów, które moim zdaniem, mogą dobrze pasować do charakteru obecnej przeceny. Wzorując się na krachach z lat 1962, 1966 oraz 1987 można pokusić się o stworzenie prognozy dalszego przebiegu tegorocznego spadku. Uśredniając powyższe przykłady i stosując kilka prostych założeń (np. dotyczących momentu rozpoczęcia obecnych spadków – ja przyjmuję luty 2011 roku za początek korekty) dochodzimy do scenariusza, w którym dołka całej formacji możemy poszukiwać na przełomie września i października bieżącego roku gdzieś w okolicach 1000 punktów dla indeksu S&P500. W tej wersji wydarzeń indeks jest zdolny do wybicia się ponad 200- sesyjną średnią już w lutym lub marcu przyszłego roku, co ostatecznie oddali rynki akcji od widma długotrwałej bessy. Dalsze wzrosty powinny doprowadzić rynki do ustanowienia nowych szczytów w drugiej połowie 2012 roku. Jednocześnie, pomimo spadku dynamiki wzrostu gospodarczego, czego przejawem jest spadający wskaźnik PMI, nominalny indeks produkcji przemysłowej powinien kontynuować wcześniejszy trend wzrostowy.
Istnieją jeszcze dwa przykłady krachów, którym nie towarzyszyła recesja w gospodarce, ale ich przebieg dość wyraźnie różni się od pozostałych. W bardziej przyjaznej inwestorom wersji z 1998 roku (kryzys rosyjski), dołek został ustanowiony bardzo szybko, a indeks znalazł się na nowym szczycie jeszcze w tym samym roku. Nie przypuszczam, żeby taki scenariusz mógł się obecnie powtórzyć.
Drugi przykład pochodzi z 1946 roku i ma zdecydowanie bardziej negatywną wymowę niż pozostałe krachy. Chociaż spadek rynku nie był wtedy rekordowy to jednak sposób odreagowania indeksu po takim załamaniu cen akcji nie był imponujący. Odnosząc ten wzorzec do dzisiejszych warunków przez kolejny rok rynek znajdowałby się paśmie wahań od 1000 do 1200 punktów bez wyraźnego trendu. Ten scenariusz nie jest jednak moim faworytem.
Patrząc na to, co dzieje się z rynkami akcji w czasie pierwszych sesji września, w szczególności z frankfurckim DAX-em, który do niedawna swoją odpornością na światowe wstrząsy wskazywał na siłę niemieckiej gospodarki, trudno jest zachować choć szczyptę optymizmu. Dokonywanie wyboru scenariusza rynkowego na najbliższe miesiące w oparciu o wzorzec krachu lub bessy, jest w gruncie rzeczy wyborem mniejszego zła. Jednak zachowanie rynków w ostatnich kilku tygodniach nie daje nam innego wyjścia.
To, z czym mamy i będziemy mieli do czynienia w przyszłości jest jedną z tych dwóch możliwości. Argumentów za każdą z wersji jest dość dużo. Dzisiaj trudno jest przesądzić, która zwycięży. Może ulegam złudzeniu, ale w dalszym ciągu mam nadzieję, że to „tylko" krach, a nie bessa.