Dzisiejsza przecena może budzić obawy, ale nie koniecznie musi. Jeśli przyjąć, że nakreślony w „Weekendowej" scenariusz zachowania rynku jest prawdopodobny, to aktualne osłabienie można traktować jako przygotowanie do późniejsze fali wzrostów. To, czy te wzrosty się pojawią, będzie zależało od tego, jak zachowa się indeks WIG20, gdyby doszło do spadku w okolice 2200 pkt. Silny spadek i zamknięcie luki hossy z 17 stycznia podważałoby optymizm oczekiwania na wzrosty. Jeśli jednak spadek na tej luce się zatrzyma, jest szansa na odbicie, a że byłoby to już trzecie w sekwencji rosnącej, popyt miałby kilka argumentów za aktywnością na większą skalę.
To jednak sprawa na przyszłość. Dziś mamy za sobą lukę, co będzie straszyło ewentualnych kupujących. Obecnie można przyjąć, że zamknięciem tej luki byłoby sygnałem pozytywnym, ale jeszcze nie wystarczyłoby do odtrąbienia końca spadków. Już większe wrażenie zrobiłoby pokonanie wczorajszego szczytu na poziomie 2326 pkt. Dla graczy średnioterminowych nic się nie zmieniło. Nadal poziomem odniesienia dla ewentualnej zmiany nastawienia jest szczyt na poziomie 2378 pkt. Być może spadek cen umożliwi oparcie sygnału na niższym poziomie, ale do tego czasu to właśnie szczyt z 16 marca jest odniesieniem.