Futbol a percepcja ryzyka

Wielu uczestników rynku kapitałowego, podobnie jak wielu piłkarzy, bezwstydnie próbuje oszukać, nie bacząc, że wszystko wyjdzie na jaw. Wielu nawet nie zastanawia się nad konsekwencją swych czynów w przyszłości.

Aktualizacja: 18.02.2017 10:16 Publikacja: 04.06.2012 06:00

Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych

Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych

Foto: Archiwum

Wielkimi krokami zbliża się Euro 2012 – wydarzenie wyzwalające wiele emocji sportowych, a także niesportowych, czyli związanych z niesportowym zachowaniem piłkarzy. Jak przy każdej takiej imprezie będziemy świadkami wielu nieuczciwych zachowań: zagrań ręką, dyskretnych fauli i symulacji nagłej śmierci w polu karnym. Na to nałoży się ileś błędów sędziów, wynikających z archaicznego systemu sędziowania, sprzed wynalezienia kamery, a nawet sprzed wynalezienia stopera.

Do białości będą nas rozpalać dyskusje, czy była ręka, czy był faul, czy był spalony, czy należało wcześniej odgwizdać koniec meczu. Czy sędziowie wypaczyli wynik spotkania, czy też przenikliwie przejrzeli próby oszustw boiskowych. Wszystko to spowoduje, że powróci kwestia systemu sędziowania, wykorzystania kamer, liczenia dokładnego czasu gry etc., czyli zastosowania wynalazków, które z powodzeniem są od lat wykorzystywane w innych dyscyplinach sportu. Ponadto, może się pojawić (choć mam szczerą nadzieję, że jednak nie) problem „kibiców" wykrzykujących takie hasła jak chcą, demolujących co chcą, bez poczucia odpowiedzialności za dokonywane czyny.

Ale dlaczego ośmielam się poruszać taki – zdawałoby się wyłącznie sportowy – temat na łamach Gazety Giełdy? Otóż dlatego, że te niesportowe zachowania jak najbardziej mają przełożenie na rynek kapitałowy. Uczestnicy rynku kapitałowego to przecież w większości faceci i w większości (przynajmniej w Europie) kibice piłki nożnej. Obserwują oni pewne zachowania w futbolu i prawdopodobnie (świadomie lub podświadomie) przenoszą je na zachowania w biznesie.

Należy przyjąć za pewnik, że sportowcy są idolami. Oczywiście poważni ludzie w poważnym wieku mają innych idoli, ale kiedyś, kiedy byli jeszcze chłopcami, widzieli np. „boską rękę" Diego Maradony. I wiedzą (a przynajmniej mają takie przeświadczenie w podświadomości), że nieetyczne i nieuczciwe zachowanie popłaca, nawet jeśli ktoś za tę rękę złapie. Gol został uznany, mistrzostwo świata zapewnione, a sprawca tego zamieszania nie ponosi konsekwencji, a nawet staje się bożyszczem. Podobnie wiedzą, że skazanie „kibiców" działających w grupie jest praktycznie niemożliwe. Że jeśli ktoś wybije szybę w pojedynkę, to poniesie konsekwencje, jednak jeśli demolki dokona wystarczająco duża grupa ludzi zapewniająca anonimowość, to bezkarność jest gwarantowana.

Niestety, mamy do czynienia z transmisją takich niesportowych zachowań na rynek kapitałowy.

Wielu uczestników rynku, podobnie jak wielu piłkarzy, bezwstydnie próbuje oszukiwać, nie bacząc, że wszystko to wyjdzie na jaw. Wielu nawet nie zastanawia się nad konsekwencją swych czynów w przyszłości.

Co więcej, takich konsekwencji często po prostu nie ma. Codziennie w mediach natykamy się na oferty „pewnego zysku" przekraczającego kilkakrotnie wartość stopy zwrotu, którą zwykło się nazywać „wolną od ryzyka" (choć samo to sformułowanie w dzisiejszych czasach brzmi dość ironicznie). Oferty te często są na tyle sprytnie sformułowane, że z punktu widzenia potencjalnego klienta sprawiają wrażenie legalnego, regulowanego biznesu (choć nim nie są), ale z punktu widzenia litery prawa nie kwalifikują się do natychmiastowego zamknięcia. To jest taka specyficzna „pozycja spalona" na rynku – dopóki nie dojdzie do podania (tj. dopóki nie znajdzie się oszukany klient), to nie ma podstaw do działań.

Innych niesportowych zachowań na rynku w ostatnich latach było sporo. Choćby zjawisko upubliczniania strat i prywatyzacji zysków. Czy też nonszalanckie dopominanie się przez osoby kierujące wielkimi ponadnarodowymi instytucjami finansowymi o swoje bonusy w sytuacji, kiedy stało się oczywiste, jak wiele błędów w zarządzaniu ryzykiem zostało popełnionych i kiedy były zwalniane setki pracowników tychże instytucji.

Kolejna kwestia to stadne zachowania inwestorów instytucjonalnych. O ile można dopuścić zauroczenie trendem inwestorów-hobbystów, o tyle od profesjonalistów moglibyśmy oczekiwać chłodniejszych głów. Ale – podobnie jak w przypadku „kibiców" – działanie w grupie rozmywa jakąkolwiek odpowiedzialność, ze względu na spójność benchmarków. Bo jeśli potem cały rynek leci w dół, to wystarczy prosty argument – wszyscy tracą, więc i my tracimy. Co więcej, ryzyko takich nietrafionych decyzji inwestycyjnych przenoszone bywa nawet na osoby trzymające się z dala od rynku finansowego. Jeśli bowiem np. wystarczająco dużo wystarczająco ważnych podmiotów kupi wystarczająco dużo obligacji greckich, wówczas nie jest już to problemem nierozważnych zarządzających, tylko staje się to problemem wszystkich podatników.

Ważne dla rynku kapitałowego jest to, że obecny system sędziowania w piłce nożnej zakłóca relację pomiędzy zyskiem a ryzykiem.

Ta asymetria promuje myślenie „tu i teraz", bez żadnej refleksji odnośnie do przyszłości. System ten toleruje patologiczne zachowania i będzie powodować ich eskalację, całkowicie wbrew idei szlachetnej rywalizacji, która powinna przyświecać sportowcom.

Z jednej strony w innych dyscyplinach sportu jesteśmy przyzwyczajeni do bardzo rygorystycznych kontroli antydopingowych, posuniętych niekiedy poza granice zdrowego rozsądku, z drugiej zaś – w piłce nożnej widzimy tolerancję dla bardziej nagannych zachowań. W czym bowiem jest gorszy doping od strzelenia gola ręką? Przecież to już nawet jest nie tylko niesportowe zachowanie, ale czyste oszustwo. I co więcej, osoba, która to zrobiła, nie ponosi praktycznie żadnych konsekwencji. A dopingowicz takie konsekwencje poniesie – zagrożony jest sankcją w przyszłości, że ktoś kiedyś przeanalizuje jego próbkę i odbierze mu medal, zdyskwalifikuje na wiele lat, a ponadto ryzykuje własnym zdrowiem. Dlaczego w tym specyficznym obszarze działalności człowieka, jakim jest piłka nożna, nie są przewidywane konsekwencje do poniesienia w przyszłości? Zlecenie jest realizowane, nawet jeśli zostało wprowadzone w wyniku pomyłki, straty są poniesione, nawet jeśli doszło do manipulacji lub wykorzystania informacji poufnej, konsekwencje dla sprawców w praktyce nie są wyciągane lub są wyciągane po takim czasie, że nie pełnią żadnej funkcji prewencyjnej.

Co zatem należałoby zrobić, aby uzdrowić sytuację na boisku i na parkiecie? Konieczne jest przywrócenie symetrii w relacji pomiędzy zyskiem a ryzykiem. Nawet jeśli jako świętość będziemy postrzegać uznaną bramkę (podobnie jak postrzegamy na giełdzie zawartą transakcję, choćby była wynikiem błędu, manipulacji czy wykorzystywania informacji poufnej), to są możliwości wyciągania konsekwencji wobec sprawców po meczu, jak choćby w przypadku dopingu, czyli dyskwalifikacji. Bez tego czeka nas równia pochyła – zarówno na stadionach, jak i w innych obszarach życia.

Ale czy możemy sobie wyobrazić dyskwalifikację sławnego piłkarza? Czy władze w poszczególnych krajach są w stanie wpływać na krajowe związki piłki nożnej, już nie wspominając nawet o federacji europejskiej czy światowej?

A może po prostu futbol jest „zbyt duży, aby upaść"?

Może ta dyscyplina sportu stała się już na tyle wielka i ważna, że może bezkarnie zarażać ryzykiem społeczeństwo i rynki finansowe?

Czy jest jakakolwiek instytucja na świecie, która byłaby w stanie wymusić zmiany w kierunku ograniczania tego ryzyka?

Obawiam się, że niestety nie ma takiej instytucji. I że obecny system sędziowania utrzyma się jeszcze wiele lat, gdyż zwiększa on zmienność wyników meczów. A kibice (tym razem bez cudzysłowu) oczekują od futbolu czego innego niż od rynku kapitałowego – większego dreszczu emocji, wynikającego z większej niepewności, powodowanej przez zdolności aktorskie zawodników, przemnożone przez ograniczone możliwości percepcji sędziów, podniesione do potęgi presji czasu i otoczenia. Szkoda tylko, że to zwiększone ryzyko wciąż będzie transmitowane na rynek kapitałowy.

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?