Skąd wziął się ten poziom? Jest to znane nam już dobrze zniesienie 61,8 proc. ruchu spadkowego, zapoczątkowanego 20 lutego br. Co istotne, opór 5646 pkt udało się w dość spektakularny sposób zanegować (sesja poniedziałkowa z 12 maja) i ta okoliczność jest obecnie ważnym punktem odniesienia w zakresie oceny technicznej S&P 500. W akompaniamencie zyskującego na wartości dolara (od 22 kwietnia para EUR/USD konsekwentnie zniżkuje), popyt kreuje zatem wydarzenia na rynku amerykańskim.
Na pewno deeskalacja wojny handlowej na linii USA-Chiny stała się tutaj kluczowym czynnikiem, podważającym strategie gry przeciwko dolarowi. Z drugiej jednak strony obserwowany entuzjazm inwestorów na rynkach akcji nie bardzo koresponduje z sygnałami płynącymi z FOMC. Według prezesa Rezerwy Federalnej w Chicago Austana Goolsbee „Fed poszukuje większej ilości danych, aby zrozumieć wpływ rosnących amerykańskich taryf importowych na gospodarkę”.
Widać zatem pewną ostrożność w tej wypowiedzi, co nie jest odosobnionym przypadkiem. W tym kontekście warto również dodać, że kwietniowa inflacja bazowa (czyli po wyłączeniu żywności, paliw i energii) wyniosła w USA 2,8 proc., czyli nie zmieniła się w relacji do marca. Tak więc stabilne utrzymywanie stóp procentowych przez Fed od grudnia 2024 r. (pomimo ogromnej presji wywieranej przez amerykańskiego prezydenta) ma logiczne uzasadnienie.
Być może właśnie ta okoliczność (w połączeniu z aprecjacją dolara) niepokoi trochę inwestorów działających na rynku złota, które w ostatnim okresie dość mocno traci na wartości.
Ale tutaj ciekawostka, bowiem na skutek wspomnianej przeceny, nasz szlachetny kruszec testuje właśnie kluczowe, średnioterminowe wsparcie Fibonacciego: 3128–3140, utworzone między innymi na bazie silnego, symetrycznego układu ABCD (skala dzienna). Wydaje się, że jeśli ten charakterystyczny klaster popytu ugnie się pod naporem podaży, to automatycznie wzrośnie prawdopodobieństwo zmiany trendu na rynku złota (przynajmniej w ujęciu krótkoterminowym).