Mark Hulbert w najnowszym tekście zastanawia się, czy jest sens oczekiwać na letnią zwyżkę cen akcji. Powołuje się tu na spostrzeżenia części brokerów, wskazujących na występowanie cyklicznej fali poprawy notowań w lecie. Jak podaje sam Hulbert takie tezy są jedynie mitami. Z punktu widzenia statystyki nie ma podstaw, by oczekiwać, że letnie miesiące przyniosą zwyżkę cen. Tym bardziej, że przecież są to miesiące, które są częścią fazy rynkowej, w trakcie której na rynku nie należy przebywać. Przecież to okres od maja do listopada, czyli okres statystycznie istotnej fazy możliwego osłabienia notowań.
Statystyka statystyką, ale przecież nie oznacza to, że w lecie nie dojdzie do wzrostu cen. Faktycznie czasem się takie zwyżki zdarzają, ale nie można po prostu liczyć, że kupując akcje z myślą o miesiącach letnich w długim terminie osiągnie się dodatnią stopę zwrotu, a tym bardzie pokona rynek. Zamiast więc zastanawiać się, czy istnieje letni cykl, warto się zastanowić, czy akurat tego lata warto będzie mieć papiery. Tu sprawa nie wygląda wcale przyjemnie. Kryzys w Europie trwa i nie widać, by miał się szybko zakończyć. Ba, nadal istnieje duże prawdopodobieństwo, że problemy będą większe, a więc wpływ awersji do ryzyka na rynkach będzie widoczny. Jak w takich warunkach szukać możliwości do wzrostu cen? Nie szukać. Owszem, pesymizm jest znaczący i z punktu widzenia kontrariańskiego taka sytuacja wskazuje na możliwość zatrzymania przeceny. Mowa tu jednak tylko o nastrojach. Nie ma w tej chwili podstaw, by zakładać, że kryzys w ogóle dobiega końca. W związku z tym trzeba zakładać, że wszelkie zwyżki cen mają charakter korekcyjny. Takie podejście związane jest zarówno z zasadą, by trzymać się aktualnej tendencji, jak również wynika z tego, o czym pisałem w weekendowej, a więc możliwość pojawienia się bardziej zdecydowanej wyprzedaży. Ta jednak miałaby mieć miejsce właśnie po wykreśleniu przez rynki korekty zwyżkowej. Założenie o pojawieniu się korekty wcale nie oznacza, że powinno się ją wykorzystać do gry na wzrost cen. Nie na tym polega zasada trzymania się kierunku trendu. Można ją jednak wykorzystać do tego, by na wyższym poziomie przyjąć nastawienie negatywne.
Czy ostatnie dni wskazują na początek korekty. Lepsze zachowanie się naszego indeksu względem niemieckiego, to jeszcze za mało. Podstawą jest faktyczny ruch cen, a więc pokonanie przez kontrakty poziomu 2100 pkt. Najlepiej przy większym obrocie. Jeśli takie pokonanie będzie miało miejsce, wtedy można będzie mówić, że korekta faktycznie się pojawiła. Wtedy także będzie można przyjąć, że rynek z fazy przewagi podaży wszedł w fazę równowagi. Dziś mamy drugi dzień przerwy świątecznej w Wielkiej Brytanii, a więc i na tej sesji aktywność graczy może być niska. Niemniej, jeśli poprawa nastrojów będzie postępować, może dojść do próby pokonania poziomu 2100 pkt. Wtedy trzeba będzie na takie wydarzenie zareagować.