Ateny: Koniec czy drugie rozdanie?

Pisząc niniejszy komentarz, mogę być nieco stronniczy. Siedzę bowiem w Atenach, w Roof Garden Restaurant hotelu Grand Bretagne. Po prawej widzę Akropol, zaś po lewej budynek parlamentu – trzeba przyznać, Ateny to piękne miasto z klasą.

Aktualizacja: 18.02.2017 10:32 Publikacja: 06.06.2012 11:52

Ateny: Koniec czy drugie rozdanie?

Foto: Bloomberg

Greccy biznesmeni, z którymi miałem okazję się spotkać, podchodzą do panującej sytuacji z dużą dozą realizmu, zdając sobie sprawę z tego, że nim nadejdą lepsze czasy, sytuacja ulegnie jeszcze pogorszeniu. Nawet media zauważają, że niezależnie od tego, kto wygra wybory 17 czerwca, i tak nie dostaną wystarczającego mandatu do wprowadzenia zmian.

W klasycznym akcie zaprzeczenia Greccy politycy wciąż uważają, że ktoś się z nimi liczy i są w stanie decydować o następnych krokach Grecji. Być może jest to prawda, ale tylko wtedy, kiedy zaproponują wiarygodną alternatywę dla obecnego impasu. Kilku ludzi, z którymi rozmawiałem, mówi otwarcie, że nie interesuje ich, kto wygra – byleby zrobili, co trzeba. Niestety dodają również, że żadna z obecnych partii ani potencjalnych koalicji nie dostanie wystarczającego poparcia, by wprowadzić potrzebne zmiany.

Obserwując obecną sytuację i słuchając Greków, na myśl przychodzą mi dwie tezy:

Wielu Greków wydaje się wierzyć, że czekają ich trzecie i ostateczne wybory jeszcze w tym roku – w dalszym ciągu jest za wcześnie na wprowadzenie realnych zmian. Taki stan rzeczy wpisuje się w mój trój-etapowy model kryzysu (zaprzeczenie, protest, mandat do zmian) – ostatni etap jest nad wyraz gwałtowny i zapewne nadejdzie w czwartym kwartale tego roku.

Niektórzy twierdzą, że koalicję utworzyć mogą PASOK i Syriza. Wygląda na to, że na początku lat 80-tych PASOK, na którego czele stał Papandreou, przekuł podobną sytuację w koalicję kierowaną przez PASOK.

Reklama
Reklama

Nie znam się wystarczająco dobrze na greckiej polityce, aby móc ocenić prawdopodobieństwo wystąpienia takiej sytuacji, ale z perspektywy ekonomicznej trudno pogodzić mi się z obecnym rozwojem wydarzeń. Niektórzy Grecy mówią, że nawet Syriza jest w stanie spełnić obietnice wyborcze i jednocześnie wypełnić zobowiązania wobec Troiki.

Syriza obiecuje nacjonalizację banków. Troika się temu nie sprzeciwi, gdyż banków greckich w żaden wiarygodny sposób nie da się już uratować.

Syriza obiecuje opodatkowanie branży logistycznej w celu zwiększenia wpływów do budżetu – mowa tu jednak jedynie o podatku od dochodu właścicieli kontenerowców, nie zaś o podatku od tonażu, jaki obowiązuje w Niemczech. To obietnica dla „biednych" – swoisty podatek dla biznesmenów z pięcioma Ferrari, siedmioma domami letniskowymi itd. W rzeczywistości podatek ten jest zupełnie nieistotny.

Syriza obiecuje odejście od planów redukcji zatrudnienia w sektorze państwowym. Troika może na to pójść, gdyż taka 5-6-letnia gra na czas wygląda znacznie lepiej niż przeprowadzanie bolesnych cięć od razu. Ponadto Grecja zbliża się do nadwyżki budżetowej.

No i na koniec, Syriza obiecuje moratorium na spłatę długów. A jako że 70 proc. zadłużenia należy do sektora publicznego, oznaczałoby to restrukturyzację oprocentowania i wydłużanie terminów zapadalności.

Syriza to sposób klasy robotniczej na okazanie swojej niechęci elitom. Nadchodzące wybory będą dotyczyły w tym samym stopniu cięć proponowanych przez Troikę, co wyrażenia ogólnego sprzeciwu wobec elit, które w ciągu ostatniej dekady doprowadziły Grecję na skraj przepaści.

Komentarze
Nic tylko ciąć
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Komentarze
Bitcoin wraca do wzrostów
Komentarze
Dziwna strategia
Komentarze
Wiarygodny emitent to podstawa
Materiał Promocyjny
Jak jakościowe opony zimowe mogą zmienić codzienną jazdę
Komentarze
Gołębio-jastrzębia decyzja
Komentarze
Korekta jeszcze nie teraz?
Reklama
Reklama