Połączona grupa będzie największym producentem piwa na świecie pod względem wolumenu. AB InBev płaci jednak za tę transakcję drogo, bo o 30 proc. więcej, niż wynosił kurs akcji Modelo, zanim pojawiły się pogłoski o transakcji. Meksykańskie rodziny, które posiadają 45 proc. Grupo Modelo, mają co świętować.
Strategiczny sens tej transakcji jest jasny. Modelo ma 59-procentowy udział w rodzimym rynku piwa, który w dłuższej perspektywie może rosnąć w tempie sześciu procent rocznie. Corona jest również importowana do 38 krajów, w tym do USA. AB InBev, znany ze swojej restrykcyjnej polityki oszczędnościowej, liczy, że wspólne zakupy i inne wydatki mogą przynieść efekt synergii?w wysokości 600 milionów dolarów. Biorąc pod uwagę niskie koszty finansowania, firma liczy, że inwestycja w Modelo zwróci się po trzech latach.
Premia i tak jednak jest wysoka, biorąc pod uwagę, że AB InBev nie miało konkurencji. Firma twierdzi, że zapłaci za Modelo 12,9-krotność jego spodziewanego zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację za 2012 rok. Na pierwszy rzut oka ta cena wydaje się racjonalna, biorąc pod uwagę, że według Sanford C. Bernstein średni współczynnik w 23 transakcjach w branży piwnej zawartych od 2000 roku wahał się od 9,4 do 24,6. Jednak AB InBev zaniżył wartość udziału, który już jest jego własnością. Nowa cena powoduje, że realny mnożnik wynosi 15,5, co czyni tę transakcję trzecią najdroższą na liście Bernsteina.
AB InBev może mieć również?problemy antytrustowe. Po przejęciu Corony koncern będzie miał ponad 50 proc. amerykańskiego rynku piwa, wynika z szacunków banku inwestycyjnego Nomura. Modelo w ramach warunków transakcji musi sprzedać 50-procentowy udział w amerykańskiej firmie dystrybucyjnej Crown Imports, co może ograniczyć ryzyko storpedowania transakcji. Mimo to trudno to uznać za modelową akwizycję.
Andrew Peaple