Amerykanie znowu się nie popisali. Indeksy akcji na Wall Street wykonały wczoraj minimalne ruchy, które dla nas niewiele znaczą. Nie są żadnym impulsem. Źródeł dla natchnienia musimy poszukać gdzie indziej. Średnia przemysłowa zakończyła dzień spadkiem 0,39 proc., podczas gdy indeks S&P500 stracił na wartości 0,23 proc., a indeks Nasdaq skurczył się o 0,4 proc. Dla takiej małej zmiany indeksów trudno poszukiwać dominującego czynnika wpływu. Sprzedaż detaliczna nie zachwyciła, ale też nie stała się powodem dla większego zaniepokojenia na rynku. Większe zamieszanie dane wywołały w mediach. Ma to pewne uzasadnienie, gdyż dane faktycznie zaskoczyły negatywnie i mogą mieć wpływ na postrzeganie nie tylko wyniku amerykańskiej gospodarki w II kw., ale także w kolejnych kwartałach. Tu czynnikiem pomagającym ocenić perspektywę będą zaplanowane na dziś dane o produkcji przemysłowej. Jeśli i tu pojawi się negatywne rozczarowanie, kwaśne miny uczestników rynku przełożą się na wyceny.
O wczorajszej regularnej sesji w USA nie można nic ciekawego napisać. Bardziej zajmująco było po sesji. Agencja Moody's obniżyła rating dla 13 włoskich banków, ale nikt się tym specjalnie nie przejął. Jest to jednak czynnik, który może hamować ewentualne próby wzrostu ceny PEO. Yahoo ma nową szefową, która wcześniej pracowała w Google.
Mnie ciekawi relatywnie niska liczba otwartych kontraktów na naszym rodzimym rynku terminowym. Wczoraj w trakcie porannych notowań ubyło ponad 3500 sztuk, by później przez resztę dnia ten ubytek odrabiać. Zastanawiam się, czy ta relatywnie niska LOP nie jest przejawem mniejszej chęci do zabezpieczania się, a zatem, czy nie jest przejawem oczekiwania na wzrost cen w najbliższym czasie. Samo oczekiwanie nie przesądza, że ten wzrost faktycznie nastąpi, ale myślę, że warto tą sytuację uznać za czynnik wspierający wersję mówiącą o tym, że majowy dołek nie będzie w najbliższym czasie pokonany. Oczywiście nastawienie pozostaje w tej chwili negatywne. Mała szansa jest na to, by zostało ono dziś zmienione. Szczyt z 5 lipca, który o takiej zmianie decyduje, znajduje się zbyt wysoko względem wczorajszego zamknięcia.