To było „oczekiwanie z tezą". Tu nie chodziło o sam fakt zapoznania się z treścią wystąpienia, ale o to, czy będzie ona zawierała wskazówki dotyczące polityki pieniężnej, a w szczególności czy nie padnie sugestia, że Fed jest skory do wdrożenia kolejnego programu luzowania ilościowego. Przyznam, że skupienie uwagi na tym aspekcie było dla mnie zaskakujące, gdyż do tej pory przekaz Fed był jasny: tak, luzowanie ilościowe nadal jest narzędziem, które pozostaje w zasięgu decydentów, ale o tym, czy należy go wykorzystać, przesądzi pojawienie się do tego wystarczających przesłanek. Ben Bernanke nie mógł powiedzieć niczego innego. Tym bardziej że niedawno odbyło się posiedzenie Komitetu Otwartego Rynku i pewne decyzje zapadły. Nie wydarzyło się nic tak istotnego, aby w tak krótkim czasie oficjalne stanowisko Fed miało się zmienić.
Z punktu widzenia tego powszechnego oczekiwania na sygnały o możliwości wdrożenia QE3 ciekawym stwierdzeniem była opinia, że poprawa na rynku pracy jest frustrująco powolna. Pytanie, czy to wystarczający powód do zintensyfikowania stymulacji gospodarki? Przecież obecnie funkcjonuje już Operacja Twist. Ja odbieram to oczekiwanie publiczności na ślady przychylności Fed do programu QE3 jako znane skrzywienie na rynku akcji, na którym większość zarabia tylko przy wzroście cen. Oczekuje się, że ogłoszenie programu luzowania ilościowego powinno być silnym impulsem do wzrostu cen akcji. Stąd to poszukiwanie. Dla mnie ważniejszym wątkiem było przypomnienie, że zbliża się batalia w sprawie limitu zadłużenia. Niesie ona za sobą ogromne ryzyko i pojawił się tu apel, by uzgodnienia w tej sprawie rozpocząć możliwie szybko, by nie powtórzyła się sytuacja w ubiegłego roku. Brak podniesienia limitu byłby dla gospodarki amerykańskiej poważnym ciosem w krótkim terminie, gdyż wymuszałoby to cięcia wydatków i wzrost podatków, co wywołałoby powrót recesji.