Popyt zgłoszony na pakiet akcji był na tyle duży, że pakiet ten nieco powiększono. Skutkiem tej transakcji budżet dostał poważny zastrzyk dochodów z prywatyzacji, a cena banku spadła na rynku o 2 proc. Towarzystwem spadku były papiery banku Pekao. W tym wypadku skala ruchu była nawet większa. Bank już na początku sesji stracił 3 proc.
Ruch spadkowy obu banków wyraźnie ciążył na indeksie. Przed południem sytuację nieco ratowała zwyżka ceny PKN, ale i ta szybko się zakończyła, a w godzinach popołudniowych ten sam PKN był już na minusach. To były jedne z przyczyn, dla których indeks nie spieszył się z odrabianiem strat. To odrabianie i później wyraźniejsza zwyżka miały miejsce na rynkach zachodnich w końcowej fazie sesji. Gdy niemiecki DAX i część amerykańskich kontraktów wyznaczały poziomy przekraczające ubiegłotygodniowe szczyty, WIG20 był zdolny powrócić do połowy rozpiętości wczorajszych wahań.
Co się dzieje z rynkiem? Czy ta relatywna słabość jest jakąś wskazówką? A może to tylko konsekwencja wydarzeń z ubiegłego tygodnia, gdy pojawił się sygnał zmiany nastawienia na negatywne? Trzeba przyznać, że wspomniany sygnał nie przyniósł dotychczas ruchu, który byłby potwierdzeniem słuszności wygenerowanej tym sygnałem zmiany. Tydzień temu, w czwartek, wyznaczone zostało minimum i od tego czasu rynek przebywa głównie nad poziomem sygnalnym. To jeszcze niczego nie przesądza, ale brak zdecydowania po stronie podaży może nie jest pomyślną wskazówką dla niedźwiedzi. Ci mogą się pocieszać, że Skarb Państwa wyprzedaje akcje, co powiększa podaż na rynku. Czy moment na prywatyzację jest optymalny? Tylko pod warunkiem, że teraz rynek nie tylko potwierdzi zmianę nastawienia, ale także zejdzie wyraźnie pod poziom 2000 pkt. Tylko kto powiedział, że rząd posiada zdolność świetnego timingu? Tak czy inaczej moment na dokonanie transakcji jest zastanawiający, bo budżet pod presją nie jest.