Po wczorajszym zjeździe w dół pojawia się pytanie o jego charakter. Pesymiści widzą już totalną klęskę kupujących. Optymiści tylko nieco głębszą korektę i okazję do zakupów. Ja pesymistą nie jestem, ale z zakupami bym się nie spieszył. Wczoraj ruch cen został zatrzymany przez poziom wsparcia, jakim jest luka z 11 czerwca. Na jedną sesję to wystarczy. Luka jest za słaba, by przesądzić o końcu spadku. Można przypuszczać, że wkrótce znajdziemy się pod poziomem wczorajszego zamknięcia, a więc równocześnie luka przestanie nam zawracać głowę. Wczoraj rynek wyraźnie osłabł, ale nie była to silna akcja podaży, co pokazał obrót. Z tego powodu obóz niedźwiedzi nie powinien za bardzo się radować. Potencjał do spadku w najbliższych dniach jest już raczej ograniczony. Wkrótce próbę podejmie popyt. Jeśli założyć, że będzie to ruch podobny do tego z przełomu listopada i grudnia 2011 roku (podobieństwo całej sekwencji jest uderzające), to korekta powinna być całkiem spora. Dopiero po jej wykreśleniu (miałaby trwać ponad tydzień) podaż przeprowadziłaby kolejną akcję. Jej skutkiem miałby być spadek w pobliże minimum z maja, ale samo minimum miałoby dużą szansę na obronę. Myślę, że warto trzymać się tego założenia, choć oczywiście należy stale monitorować rynek i szukać potwierdzeń lub zaprzeczeń dla scenariusza wynikającego z podobieństwa dotychczasowych zmian cen.
Obecnie obowiązuje nastawienie negatywne, co jest wynikiem wcześniejszego sygnału. Jak widać, nastawienie otrzymało wczoraj mocne potwierdzenie. Ale nie tylko. Dzięki spadkowi można obniżyć poziom ewentualnego wycofania się z niego, gdyby rynek jednak zdecydował na większą zwyżkę. Do wczoraj takim poziomem był szczyt z 5 lipca. Teraz jest nim okolica 2180 pkt., czyli górne ograniczenie ubiegłotygodniowych wahań. Gdyby ceny wyszły nad 2180 pkt., pojawiłby się argument za zatrzymanie spadku. Na razie nie szukałbym okazji do nastawienia pozytywnego. Rynek musiałaby wyjść nad poziom 2370 pkt., na co na razie się nie zanosi.
Wczorajsze notowania w USA nie mają dla nas większego znaczenia. Podobnie wiadomość, jaka wypłynęła pod zamknięciu regularnych notowań na Wall Street. Agencja Moody's zmieniła perspektywę ratingu dla Niemiec, Holandii i Luxemburga na negatywną. Reakcja rynków była minimalna, choć ruch na ratingu niemieckim może budzić obawy. Agencja Moody's zaniepokojona jest zaangażowaniem Niemiec w proces wsparcia strefy euro, co dla części analityków nie jest w sumie takie złe.