Dwa silne dni wzrostów na rynku amerykańskim za nami. Wczoraj pojawiła się tak jakby korekta. Właściwie to miano jest nieco na wyrost. Jak bowiem poważnie podchodzić do zmian indeksów, które są mniejsze niż 0,1 proc. (DJIA i S&P500). Tylko Nasdaq wykonał ruch, który dało się zauważyć. Indeks spółek sektora technologicznego spadł o 0,41 proc. W praktyce także i ta zmiana niewiele wnosi. Z pewnością nie jest t ruch korekcyjny, który wyczerpał już swój potencjał. Mimo wszystko tak naprawdę nie wiadomo, czy ta korekta się już na poważnie zaczęła. Te zmiany indeksów są mylące.

W trakcie sesji słabo prezentował się sektor spółek finansowych. Wpływały na to dwie wiadomości. Przynajmniej pewne tego są amerykańskie serwisy. Słabo zaprezentowała się spółka Loews Corp., która wczoraj przedstawiła swój raport finansowy, który zdecydowanie rozczarował. To dzięki temu wycena spółki spadła o ponad 5 proc. Pod presją była także wycena JP Morgan. Spółka straciła ok. 2 proc. po tym, jak Deutsche Bank obniżył zalecenie dotyczące papierów JPM z „kupuj" do „trzymaj". Spółki sektora finansowego obecne w indeksie przemysłowym Bank of America i American Express zanotowały wczoraj spadek cen o 0,4 proc.

Brak ruchu cen na rynkach akcji (dotyczy to także małej zmienności na innych parkietach) tłumaczony jest oczekiwaniem na to, co na najbliższym posiedzeniu zrobi FOMC. Obawiam się, że wiadomo, co zrobi. NIC. Fed wprawdzie musi się zmierzyć z faktem słabszych odczytów danych makro, ale jednocześnie ma świadomość, że te słabsze odczyty jeszcze nie zwiastują recesji. Poza tym nad gospodarką amerykańską wiszą dwa fortepiany, które w każdej chwili mogą spaść, na co Fed nie ma najmniejszego wpływu. Pierwszym jest kryzys w Europie i powolne próby jego rozwiązania,  które zdają się nie nadążać za tempem zmian rynkowych. Drugim jest typowo amerykański problem limitu zadłużenia. Jak wiemy, czego nauczyło nas ubiegłoroczne lato, debata nad podniesieniem tego limitu jest szczególnie ożywiona. Polityczne bicie piany zapewne nas nie ominie. Tym bardziej, że wymiana zdań zbiegnie się z kampanią prezydencką. Rezerwa Federalna może reagować, gdy ma do czynienia z czynnikami, na które ma choćby mały wpływ. Z tego względu nie ma się co nastawiać, że w środę dojdzie do jakiegoś przełomu.

Jest szansa, że dziś będzie więcej zamieszania na rynku. Kalendarz jest wypełniony po brzegi. Zaczęło się już, gdy spadliśmy. Mamy za sobą pakiet danych z Japonii (spadek wskaźnika PMI dla przemysłu oraz stopy bezrobocia oraz wolniejszy od prognoz wzrost wydatków gospodarstw domowych). Technicznie wczoraj kontrakty doszły do oporu i teraz od popytu zależy, czy wykorzysta dogodne warunki do ataku. Pokonanie poziomu 2180 pkt. będzie oznaczało zmianę nastawienia z negatywnego na neutralne.