Po godz.10 ceny spadły do poziomu 2390 pkt i już do końca notowań pozostał on minimum dnia.

Po południowej konsolidacji ceny ruszyły w górę. Nie była to jednak duża zmiana, bo nie poszły za tym nowe maksima sesji, a przecież rozpiętość wahań wynosiła tylko 14 pkt. Taka rozpiętość obowiązywała niemal cały dzień. Dopiero w okolicy godz. 17 pojawił się nowy szczyt sesji, ale różnił się od poprzedniego raptem 1 pkt.

Na razie należy założyć, że mamy do czynienia z korektą trendu wzrostowego. W związku z tym dotychczasowa skala spadku nie pozwala na zbyt pochlebne opinie o podaży. Wczoraj sprzedającym wystarczyło sił jedynie na niewielki spadek. To nie była poważna akcja. Czyżby niedźwiedzie obawiały się piątkowej luki? Równocześnie po stronie kupujących także nie widać entuzjazmu. Popołudniowa zwyżka była słaba i powolna. Jest to o tyle znaczące, że przecież wcześniej słabość wykazywał obóz podaży. Można było tę słabość wykorzystać. Nie było chętnych.

Poszukując klucza do wczorajszej sesji warto się zastanowić, czy w ogóle jest sens poszukiwania wskazówek na podstawie wahań wynoszących 18 pkt (fixing poprawił rozpiętość). Jeśli analizować rynek, to w nieco szerszym kontekście niż jedna sesja. Ten kontekst sugeruje, że mamy do czynienia z płytką korektą spadkową w ramach trendu wzrostowego. Płytka korekta to wskazówka, że przewaga kupujących się utrzymuje, a więc należy się liczyć z możliwością pojawienia się nowego szczytu zwyżki. Pokonanie maksimum z piątku nie oznacza jednak automatycznie walki z poziomem szczytu z sierpnia ubiegłego roku, choć oczywiście taka opcja jest możliwa. Przypomnę, że dopiero pokonanie okolicy 2450 pkt pozwoli na wybicie z rocznego trendu bocznego w górę, a tym samym da podstawy do rozważania osiągnięcia wyższych cen w najbliższych miesiącach.