Wczorajsza sesja w USA była kolejną, w trakcie której przeważała podaż. No, może to za mocno powiedziane, ale faktem jest, że indeksy zabarwiły się na kolor czerwony. Fakty są jednak takie, że wczorajsze zmiany ponownie nie były zbyt duże. Serwisy wprawdzie już odliczają kolejne dni spadku indeksu S&P500 (piąty), to trzeba zauważyć, że ten sumaryczny spadek nie jest specjalnie duży. W związku z tym panikowanie nie jest wskazane.
Indeks przemysłowy Dow Jones zakończył dzień spadkiem o 0,33 proc., wspomniany już indeks S&P500 stracił 0,57 proc., a Nasdaq 0,77 proc. Jako powód osłabienia przewijają się doniesienia o protestach w Europie. Dziś protestowali i Hiszpanie i Grecy. Powód protestów jest oczywisty – „dość już oszczędzania i programów naprawczych, dość zaciskania pasa". Problem w tym, że to jeszcze „nie dość". Europę czeka trudny okres. Jeśli miernikiem zaawansowania projektów oszczędnościowych ma być relacja długu do PKB, to obniżające wydatki projekty oszczędnościowe obniżają PKB, a więc utrudniają osiągnięcia zamierzonych celów. To jest jednak normalna sytuacja w procesie delewarowania. Spłata długów wymusza zmniejszenie wydatków. Wie to każda rodzina.
Inna sprawa, czy faktycznie to niepokoje społeczne były przyczyną osłabienia notowań w Stanach. Przecież to nie pierwsze i zapewne nie ostatnie takie wystąpienia. Nagle rynki się tym przejęły? Jakoś nie chce mi się wierzyć. Ciekawe, co będzie pisane, gdy ceny zaczną rosnąć. Niepokoje już nie będą takie straszne? Pamiętajmy, że komentarze w mediach pisane są ex-post, a więc, gdy znana jest zmiana przy indeksach i to do tej zmiany dopasowywane są treści. Z pewnością nie należy tego odbierać jako źródła czynników, których pojawienie się w przyszłości będzie generowało podobnie zachowanie cen. Jeśli już szukamy czynników wpływających na sytuację na rynkach, warto odnieść się do AT. Tu przynajmniej są sygnały i układy cen, które coś mówią.
Wróćmy na ziemię. Wczorajsza przecena może oznaczać krok w kierunku powiększenia korekty spadkowej, ale nie musi. Powiększenie tej korekty byłoby bowiem sygnalizowane przez pokonanie poziomu 2364 pkt. Wczoraj to nie miało miejsca, a i dziś o poranku nie należy się tego spodziewać. Za to, jeśli popyt się postara, może dojść do sygnału powrotu do zwyżki. Warunkiem jest pokonanie poziomu 2420 pkt. Te niespełna 60 pkt. to przestrzeń, w której mogą się poruszać ceny bez większych konsekwencji technicznych.