Poniedziałkowa sesja w USA zaczęła się od umiarkowanych spadków. S&P 500 tracił na jej początku 1 proc. W tym czasie większość europejskich indeksów lekko zniżkowała. Rentowność amerykańskich obligacji 30-letnich wzrosła natomiast powyżej poziomu 5 proc., po tym jak w piątek dochodziła do 4,89 proc. W ten sposób rynki reagowały na to, że Stany Zjednoczone straciły najwyższy rating kredytowy w agencji Moody’s. Inwestorzy byli więc dalecy od paniki.
Bez wielkiego szoku
Agencja Moody’s obniżyła w piątek wieczorem rating kredytowy USA o jeden stopień, z najwyższego poziomu Aaa do Aa1. Od 2023 r. utrzymywała ona negatywną perspektywę dla tego ratingu. Decyzję o cięciu uzasadniała przede wszystkim tym, że USA borykają się z dużym deficytem budżetowym oraz rosnącymi kosztami obsługi zadłużenia.
„Kolejne administracje USA oraz Kongres nie zdołały dojść do porozumienia w sprawie działań mających na celu odwrócenie trendu wysokich deficytów budżetowych i rosnących kosztów odsetkowych” – mówił komunikat agencji Moody’s.
Scott Bessent, amerykański sekretarz skarbu, stwierdził, że decyzja Moody’s była „opóźnionym wskaźnikiem”, który nie odzwierciedla obecnej sytuacji fiskalnej USA, ale to, że przez ostatnią dekadę doszło do silnego wzrostu długu publicznego. W listopadzie 2024 r. (a więc jeszcze za rządów administracji Joe Bidena) dług ten przekroczył poziom 36 bln USD, podczas gdy dziesięć lat wcześniej wynosił on 17,8 bln USD.