Nawet we wrześniu, czyli miesiącu, który zazwyczaj do najlepszych nie należy. Oczekiwanie powtórki w IV kw. jest już ryzykowne. Choćby z tego względu, że trzeba się przygotować na fazę osłabienia, będącą korektą wspomnianego III kw. Nie będzie ona trwała całe trzy miesiące. Jeśli spadek miałby się zatrzymać w okolicy 2160 pkt (indeks i seria grudniowa kontraktów), to 4–5 tygodni powinno wystarczyć. Jak będzie w rzeczywistości, przekonamy się wkrótce.
Sygnałem do pojawienia się fazy osłabienia byłby spadek cen pod poziom dołka z 13 września. Byłaby to jednocześnie negacja optymizmu wywołanego decyzją Fed oraz, w aspekcie technicznym, negacja całej ostatniej fali wzrostów. Utrzymywanie się rynku nad tym wsparciem jest równoznaczne z podtrzymywaniem możliwości pojawienia się jeszcze jednego impulsu wzrostowego. Potencjalnie mógłby on zaprowadzić indeks w okolicę 2450 pkt, czyli szczytu z sierpnia ubiegłego roku.
Pojawienie się korekty spadkowej, o ile faktycznie będzie to tylko korekta, może poprzedzić całkiem sporą falę wzrostów, która byłaby dominującym ruchem w przyszłym roku, a przynajmniej pierwszym półroczu. Sprzyjać wzrostom powinny programy luzowania ilościowego na Zachodzie oraz przyzwoite zachowanie polskiego złotego na tle walut dołowanych wspomnianym luzowaniem.