Ewentualna korekta na początku tygodnia może wnieść ciekawy aspekt do sytuacji technicznej rynku 20 największych spółek. Ten teoretycznie niewiele znaczący spadek może jednak znaczyć wiele, gdyby doszło do zejścia pod poziom minimum ubiegłego tygodnia. Zatem dla byków lepiej by było, gdyby okolica 2380 pkt. (kontrakty) jednak się wybroniła.
Spadek cen na początku poniedziałkowej sesji jest obecnie oczekiwany za sprawą słabej sesji w USA w piątek. Wprawdzie główne indeksy amerykańskich spółek nie straciły znacząco na wartości, ale poziomy zamknięcia wyraźnie odbiegały od szczytów dnia. Nam nie było dane tego zdyskontować, a więc będziemy to prawdopodobnie czynić na początku tygodnia. Swoje dodają doniesienia o tym, że Grecja nie osiągnie w 2020 roku relacji długu do PKB na poziomie 120 proc., a będzie to bliżej 140 proc. Pytanie, czy ktoś jeszcze poważnie się martwi Grecją, i czy ta informacja faktycznie jest taka zaskakująca.
Skąd gorsze zachowanie cen w sytuacji, gdy na rynku pojawiły się dobre dane z rynku pracy w USA? Wprawdzie można to tłumaczyć odniesieniem do polityki pieniężnej, gdyż jeszcze niedawno lepsze dane obniżały wyceny, ale wydaje się, że to już w tej chwili nie jest aktualne. Wcześniej takie reakcje były zrozumiałe, bo rynek odnosił napływające dane do możliwości uruchomienia programu luzowania ilościowego, a zatem lepsze dane zmniejszały szanse na program, a więc i na jego pozytywny wpływ na wyceny akcji. W tej chwili takiego odniesienia nie ma, gdyż decyzja o luzowaniu już zapadła. Zatem uczestnicy rynków są w komforcie reagowania na dane zgodnie z ich faktycznym wydźwiękiem. Czyli lepsze dane wpływają na rynki akcji pozytywnie, a gorsze negatywnie.
No tak, ale dlaczego rynek akcji oddalił się od szczytów sesji, skoro dane były w sumie niezłe? Fakt, gdy spojrzeć na wartości, jakie pojawiły się w publikacji, to są to z pewnością wiadomości pocieszające. Sam na początku takie odniosłem wrażenie. Jednak, po wgryzieniu się w detale, sprawa wygląda już mniej imponująco. Zacznijmy od stopy bezrobocia. To zawsze była mniej wiarygodna miara z dwóch, które podawane są w każdy pierwszy piątek miesiąca. Wynika to z tego, że wyliczanie stopy bezrobocia następuje na bazie mniej dokładnych ankiet niż w przypadku określania zmiany liczby etatów. Stąd nie dziwią czasem dziwne odczyty. Jako, że jest to jednak najbardziej medialny wskaźnik, przykłada się do niego dużą wartość właśnie w mediach. Rynki obserwują zmiany stopy bezrobocia z nieco większym dystansem. Niemniej nawet w tym wypadku spadek tej stopy o 0,3 pkt. proc. był odnotowany, choć szybko doszukiwano się tu przyczyn innych niż poprawa na rynku pracy, bo przecież inne miary tak znaczącej poprawy nie sugerowały. We wcześniejszych miesiącach za spadek stopy bezrobocia odpowiadała spadająca liczba osób aktywnie poszukujących pracy. To zresztą był jeden z głównych zarzutów dla tej wielkości. Wystarczy, że ktoś powiedział, że nie ma pracy i jej nie szuka, a zaraz był wyrzucany ze statystki siły roboczej i sztucznie obniżał stopę bezrobocia. W tym jednak miesiącu liczba osób pracujących oraz bez pracy, ale aktywnie jej poszukujący, wzrosła. Gdyby miała miejsce tylko ta zmiana, to pewnie stopa bezrobocia by wzrosła również. Tylko, że wzrosła liczba osób zatrudnionych w ramach umów tymczasowych. Z miesiąca na miesiąc liczba zatrudnionych tymczasowo wzrosła o ponad 580 tys. Oczywiście nie był to efekt wysypu ofert na tego typu posady, ale korekta danych. To tylko potwierdza, że odczyty na bazie tego badania mogą podlegać znacznym zmianom. A, że ta „poprawa" ma miejsce tuż przed wyborami? Zwolennicy teorii spiskowych mają o czym pisać.
Liczba etatów zmieniła się zgodnie oczekiwaniami. Dokonano jednak znaczącej rewizji danych za poprzednie miesiące. Liczba etatów w sektorze pozarolniczym w sierpniu podniesiona została o ponad 48 tys. Licowe dane także podlegały znaczącej rewizji (+40 tys.). Zatrzymajmy się jednak przy danych sierpniowych. Jak pamiętamy, na początku września opublikowany został raport ADP wskazujący na wzrost liczby etatów w sektorze prywatnym o ok. 200 tys. Późniejsza publikacja raportu rządowego, pokazała, że faktyczny wzrost był o połowę mniejszy. Po rewizji danych z piątku można byłoby sądzić, ze teraz skala błędu raportu ADP okazała się mniejsza. Nic z tego. Wzrost ilości etatów w sektorze prywatnym właściwie nie został zrewidowany. Rewizja danych za sierpień, a także lipiec, dotyczy bowiem sektora publicznego. Z punktu widzenia gospodarki jest to oczywiście pozytywny sygnał, ale nadal raport ADP nie jest tak wiarygodny, jak chcieliby tego jego autorzy. Nawet jeśli wziąć pod uwagę możliwą roczną rewizję danych, jaka pojawi się w lutym przy okazji publikacji danych styczniowych, która najprawdopodobniej podniesie liczbę etatów średnio o ok. 30 tys. w każdym miesiącu (oczywiście rozkład nie będzie równomierny, a więc nie wiadomo, ile z tej rewizji wypadnie na sierpień), to nadal raport ADP dotyczący ostatniego miesiąca wakacji będzie znacząco odbiegał od danych rządowych. Skala rozbieżności przy danych wrześniowych, które poznaliśmy w piątek, jest już mniejsza, a tym bardziej, gdyby uwzględnić wspomnianą rewizję roczną.