Uczestnicy rynków finansowych mają nadzieję na to, że do końca roku zostanie osiągnięte porozumienie między Demokratami, a Republikanami dotyczące dostosowania fiskalnego. Klif fiskalny, jak się zwykło o tym mówić, pojawi się na początku przyszłego roku. Wspomniane porozumienie ma temu zapobiec. Przynajmniej takie wrażenie można odnieść po tym, jak rynek akcji reaguje na napływające informacje. Wczoraj lider Republikanów John Boehner wyraził optymizm w związku z możliwością porozumienia. To wystarczyło, by ceny zaczęły rosnąć. Rosły do samego końca sesji. Dzięki tej zwyżce indeks S&P500 osiągnął poziom szczytu z ubiegłego tygodnia. Prezydent Obama stwierdził wczoraj, że ma nadzieję na to, że porozumienie pojawi się jeszcze przed Świętami.
Rynek bardzo się cieszył. Indeks przemysłowy Dow Jones zakończył dzień 0,83 proc. powyżej wtorkowego zamknięcia. Indeks S&P500 wzrósł wczoraj o 0,79 proc., a Nasdaq o 0,81 proc. Warto sobie jednak zadać pytanie, czym miałoby to porozumienie być. Jeśli ktoś sądzi, że zapisane zmiany zostaną wycofane w całości i zostanie utrzymane status quo, to pewnie się myli. Tym samym, jakaś forma dostosowania sytuacji budżetowej będzie miała miejsce. Zatem negatywny wpływ tego wydarzenia się pojawi. Dyskusja sprowadza się do tego, jaka będzie skala i czy w wyniku tego dostosowania pojawi się w USA recesja.
Gdy jedni załamują ręce i oczekują katastrofy, inni są spokojni i przekonani, że do katastrofy nie dojdzie. Nawet przedłużenie się negocjacji do nowego roku także nie byłoby wielkim zagrożeniem. Warren Buffett jest zdania, że ewentualne osłabienie wycen akcji wywołane tym czynnikiem będzie raczej okazją do zakupów i nie zamierza on sprzedawać posiadanych papierów. Trzeba też pamiętać, że mamy obecnie okres ultraluźnej polityki pieniężnej. Można domniemywać, że nawet jeśli osłabienie się pojawi, co zresztą jest całkiem prawdopodobne, to będzie ono krótkotrwałe, bo mimo wszystko na rynek finansowy płynie ciągły strumień pieniędzy, którego natężenie może zostać jeszcze powiększone.
Moim zdaniem podniecanie się klifem jest przesadnym zainteresowaniem się tym czynnikiem. Skoro jednak rynek się temu poddaje, to trzeba to zaakceptować. Wczorajszy wzrost cen w USA będzie miał przełożenie na poziom wycen na początku sesji w Warszawie. Nie sądzę, by starczyło zapału kupującym, by ponownie zmierzyć się z poziomem oporu. Tu potrzeba czegoś więcej. Być może próba się pojawi, ale wcześniej rynek musiałby poddać się korekcie. Dziś na przebieg sesji wpływ będzie miała publikacja zrewidowanej dynamiki amerykańskiego PKB w III kw. To najważniejsza dziś publikacja. Reszta pozostanie tłem.