Wczorajsza przecena wywołała kolejną falę zniechęcenia. Kontrakty w ramach spadku cen osiągnęły poziom dołka z 10 grudnia 2012, a nawet go nieznacznie naruszyły. W ostatnich minutach udało się jednak nieco podnieść ceny. Czy te ostatnie minuty coś znaczą? Samodzielnie nic, ale jeśli dołożymy do tego kilka innych faktów, to sytuacja nie wygląda aż tak beznadziejnie. Od przebiegu dzisiejszych notowań wiele może zależeć. Jeśli spadek nie zostanie pogłębiony za mocno, a później pojawi się popyt, warto się będzie przygotować na to, że rynek będzie próbował odbicia.

Co przemawia za tym twierdzeniem? Po pierwsze, nadal broni się dolne ograniczenie kanału spadkowego, który może uchodzić za kanał korekty, a zatem wkrótce można byłoby oczekiwać odbicia i ruchu w kierunku ograniczenia górnego. Po drugie, spadek osiągnął wspomniany dołek z 10 grudnia ub.r., a równocześnie poziom szczytu z 19 września, a więc z okresu szczytu radości po decyzji Fed o wdrożeniu trzeciej odsłony luzowania ilościowego. Jest też kolejny powód. To zachowanie LOP. Z jednej strony wzrost LOP to przejaw pewności podaży, ale z drugiej pewności popytu. LOP z założenia ma potwierdzać ruch, a skoro rośnie w trakcie spadku, to wyglądałoby na to, że potwierdza właśnie ten spadek. Nie wiem jednak, czy to nie jest przejaw innego mechanizmu. Być może po obu stronach rynku znajdują się teraz dwie znacząco różniące się grupy. Po stronie podaży przeważają niedźwiedzie krótkoterminowi, a więc gracze zorientowani na to, co działo się przez ostatni miesiąc i uznający, że wczorajsze nowe minimum spadku jest tylko potwierdzeniem słuszności ich postępowania. Z drugiej strony są kupujący, ale długoterminowi. Oni stoją na stanowisku, że nasz rynek znajduje się w długoterminowym trendzie wzrostowym, a obecna przecena jest dobrą okazją do tego, by odbudować pozycje na korzystniejszych poziomach. Nie ma tu graczy średnioterminowych, gdyż w średnim terminie rynek jest w tej chwili zagadką. Zresztą nasze nastawienie neutralne jest jakby tego dowodem. Nie wiem, czy już teraz korekta się kończy, ale wiem, że to dobry moment na to, by rynek wykonał choćby próbę jej zakończenia. Wspomniane argumenty przemawiają za tym, by stwierdzić, że potencjał spadku się wyczerpał. Czy tylko chwilowo, czy nie, zależeć będzie od popytu w chwilach próby, ale trzeba przyjąć, że taka próba wkrótce będzie miała miejsce. W tej chwili próbą byłoby forsowanie poziomu 2545 pkt. Szansa na to, że miałaby ona miejsce jeszcze przed weekendem, jest mała. Dopiero pokonanie tego oporu można byłoby uznać za potwierdzenie istotności wspomnianych wyżej wskazówek.