„Gdyby CFO w dowolnej korporacji wprowadzał w błąd akcjonariuszy w takiej skali jak robi to minister Sami Wiecie Który, to na najbliższym walnym zgromadzeniu zostałby wyrzucony z pracy. Prawdopodobnie zostałoby zwołane nawet nadzwyczajne zgromadzenie akcjonariuszy, żeby powierzyć finanse firmy komuś bardziej profesjonalnemu. A niewykluczone, że taki los spotkałby cały zarząd korporacji." Trudno się z tymi słowami Krzysztofa Rybińskiego nie zgodzić. Jak wiadomo, „złej baletnicy przeszkadza i rąbek przy spódnicy". Co przeszkodziło panu ministrowi w realizacji budżetu? Problemy w gospodarce, zawinione przez Radę Polityki Pieniężnej, spóźniającą reakcje na spadek inflacji poniżej zakładanego celu inflacyjnego, a także „czynnik zewnętrzne", czyli kryzys w Europie.
Czytaj i komentuj na blogu
Nie sposób nie powołać się w tym momencie na Biblię: A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Czy przypadkiem rozpaczliwe próby ratowania kolejnych nietrafionych budżetów za pomocą podwyższania podatków nie zabiły przedsiębiorczości i konsumpcji? Czy przyjmowanie nierealistycznych założeń do budżetu nie jest czasem przyczyną zbyt małych jego dochodów? „Dzięki" tym działaniom Jacka Rostowskiego mamy – jak pisze Jerzy Bielewicz – „zadłużanie państwa w historycznie rekordowym tempie, 10 miliardów złotych miesięcznie - 300 milionów złotych dziennie".
I co teraz? „Pan zapłaci, pani zapłaci, wszyscy zapłacimy". Wychodzi spokojnie 25 tysięcy złotych. Na głowę.