Sesja rozpoczęła się niemal dokładnie na poziomie poniedziałkowego zamknięcia, a zakończyła stosunkowo niewielką zmianę wycen. W związku z tym nie ma żadnych racjonalnych podstaw, by dokonywać jakichkolwiek zmian w obowiązującej ocenie sytuacji rynkowej. Ta mówi o tym, że formalnie podaż nadal utrzymuje niewielką przewagę nad popytem. Używam słowa formalnie, bo wszyscy zgodzimy się z tym, że ta przewaga jest dość krucha. Nawet średniej wielkości kapitał jest w stanie doprowadzić do testu poziomu oporu, jakim jest szczyt z 26 sierpnia i znajdujący się niewiele wyżej szczyt z połowy sierpnia. Ba, taka akcja byłaby nawet wskazana, by przekonać się, z czym naprawdę mamy do czynienia po stronie kupujących. Obóz podaży miał swoje 5 minut, ale szybko się wycofał. Teraz ponownie musi przekonywać, że to niedźwiedzie pozostają siłą przewodnią. Przekonujące byłoby zejście rynku pod poziom minimum z ubiegłego tygodnia.
W trakcie sesji pojawiły się minimalnie lepsze od oczekiwań dane o dynamice sprzedaży detalicznej i stopie bezrobocia w Polsce. Różnica między wartościami konsensusu rynkowego a opublikowanymi jest na tyle niewielka, że można spokojnie przyjąć, że mieści się w granicy błędu statystycznego. Nie zmienia to faktu, że to kolejna pozytywna zmiana sprzedaży. Na dalszy spadek bezrobocia nie ma co liczyć.