Zachowanie rynku w kontekście tego, że niedawno pojawiły się przesłanki do nastawienia pozytywnego, jest moim zdaniem słabe. Rynek nie pali się do zwyżki. Pojedyncze wzrostowe sesje nie zmieniają tego odczucia. Jak bowiem wyglądają ruchy cen w ostatnich dniach? Jeden poważny strzał 10 października i drugi 21 października. Poza tym mieliśmy sesje o wyraźnie mniejszej zmienności. To nie przekonuje.
Wracając do sygnału. Skoro się on pojawił, to znaczy, że chęć do zakupów powinna narastać, a nie narasta. Z czego to wynika? Czy wpływ na to mają już obecnie wyśrubowane poziomy optymizmu? Brak ograniczania skupu aktywów przez Fed jest podstawą do oczekiwania na hossę bez korekt? Jak ma się wzrost w ostatnich miesiącach do tego, co przedstawia sobą gospodarka USA? Pytań jest wiele. Teoretycznie nadal jest możliwe zbliżenie rynku do szczytu z tego roku. Ale co dalej? Kto ma kupować? Moim zdaniem pojawienie się hossy w najbliższych miesiącach jest całkiem możliwe, ale zanim ona się rozwinie, potrzeba okresu czyśćca. Okresu, w którym pojawi się zniechęcenie, bo dopiero wtedy będzie mógł narodzić się silny trend. Wraca więc wątek poziomu 2100 pkt na indeksie WIG20. To nadal jest koncepcja realna, choć musiałaby oczywiście wiązać się z poważnym tąpnięciem na rynku, o czym w tej chwili myśleć nie jest łatwo.