Takie zmiany z dnia na dzień mają małe znaczenie w średnim terminie, a to właśnie w tym horyzoncie wyznaczamy kierunek trendu. Ten pozostaje negatywny. Wtorkowa sesja tego nie zmieniła.
Czy to nastawienie negatywne będzie trwało wieczne? Oczywiście, że nie, ale by mogło dojść do zmiany nastawienia, popyt musi nas do siebie przekonać. W tym wypadku takim przekonującym wydarzeniem, że popyt jest już wystarczająco zdeterminowany, byłoby pokonanie przez WIG20 i ceny kontraktów poziomu szczytu z 4 grudnia. Doszłoby wtedy do pełnej negacji ostatniej fali spadków. Wyceny zawędrowały relatywnie (jak na korektę wzrostową) wysoko i podaż zapewne będzie ponownie aktywna. Tym samym dalsza zwyżka wymagałaby większego kapitału. To właśnie byłby test dla popytu. Na razie wyższe wyceny można potraktować jako okazję w trendzie spadkowym.
Podczas wtorkowej sesji pojawiło się około 1,5 tys. nowych kontraktów na WIG20 na serii marcowej. To spory wzrost zaangażowania. Skoro ceny wzrosły, to można to odbierać jako przejaw potwierdzenia ruchu. Gdy brak jest wyraźnej tendencji, takie wnioski są dość ryzykowne. Można bowiem powiedzieć, że zbliżanie się do oporu skłania do zabezpieczenia się na wypadek, gdyby rynek ponownie zaczął spadać.