W dużej mierze zachowanie rynku było pochodną analogicznie niskiej zmienności na rynkach bazowych, które nie znalazły dziś impulsu do poważniejszych przesunięć. Obraz sesji fałszuje nieco końcowy fixing i zamknięcie na dziennych maksimach. Niemniej, blisko 800 mln złotych na liczniku WIG20 wskazuje, iż był to dzień zwarcia aktywnej podaży z równie aktywnym popytem.
Wynik sesji sygnalizuje, iż w finale przewagę zdobyli kupujący, ale z punktu widzenia wykresu dziennego nic nie zostało przesądzone. WIG20 pozostaje w konsolidacji pod poziomem 2350 pkt., gdzie wcześniej łamały się odbicia po grudniowych i styczniowych spadkach. Inaczej mówiąc, na kupujących stale czeka bariera, na której podaż okazywała się bardzo agresywna. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż wykres indeksu stale porusza się pod linią trendu spadkowego, której początek należy lokować w okolicach wrześniowego szczytu, a koniec powyżej 2350 pkt. Oznacza to, iż średniookresowe przesilenie jest ciągle przed rynkiem i stale aktualnym scenariuszem jest konsolidacja pomiędzy 2250 i 2350 pkt.
Jeśli gdzieś można szukać impulsów prowzrostowych, innych niż techniczne, to bez wątpienia w sektorze bankowym, który przyciąga kupujących niedawną przeceną, ale też zachęca do realizacji szybkich zysków niepewnością wokół przymusowego przewalutowania portfela kredytów hipotecznych denominowanych we franku szwajcarskim.
Zasadnym wydaje się założenie, iż do czasu zarysowania jakiegoś konsensusu na tym polu, który będzie pozwalał na oszacowanie strat sektora, rynek będzie skazany na kontry podaży po każdym mocniejszym odbiciu na akcjach banków, a to nie pozwala myśleć o trwałej przewadze byków.
Adam Stańczak