Obawiałem się tekstu sprowadzającego satysfakcję z obcowania ze sztuką do astronomicznych stóp zwrotu osiąganych na aukcjach i jedynego słusznego w takich sytuacjach wniosku – rynek sztuki w Polsce dynamicznie się rozwija, a dysponując kapitałem rzędu kilku milionów złotych warto mieć w sejfie parę chodliwych obrazów. Na szczęście rozczarowałem się.

Krzysztof Borowski, przy całym zapleczu analitycznym (jest cenionym ekspertem od analizy technicznej) nie odhumanizował inwestycji w sztukę. Z jednej strony nie ucieka od takich zagadnień jak kalkulacja ryzyka płynności przy tworzeniu portfela dzieł sztuki, z drugiej sporo miejsca poświęca zasadom (lub ich brakowi) rządzącym rynkiem sztuki. Opisując wybrane aukcje, wyjaśnia dlaczego skończyły się tak a nie inaczej, tłumaczy, na czym polega wyjątkowość dzieł poszczególnych artystów. Osobny, obszerny rozdział został poświęcony rynkowi sztuki w Polsce. Dzięki temu książka mimo podręcznikowej struktury jest ciekawa i – co zdarza się raczej rzadko przy tego typu pozycjach – napisana dobrą polszczyzną. „Sztuka inwestowania w sztukę" nie jest poradnikiem, trudno z niej wyciągnąć proste inwestycyjne wnioski. Jest raczej pomocą w uporządkowaniu wiedzy, np. doradców zamożnych klientów bankowości prywatnej – ludzi o finansowym zapleczu, którzy dzięki „Sztuce..." mogą sobie stworzyć bazę do dalszego kształcenia we własnym zakresie. Autor wykonał tytaniczną pracę dokumentacyjną w poszukiwaniu najświeższych transakcji przeprowadzonych na rynku. Wśród najczęściej cytowanych autorów cieszy obecność naszego redakcyjnego kolegi Janusza Miliszkiewicza.

Podpowiedź na kolejne wydania: uzupełnienie książki o ilustracje prac najbardziej cenionych (dosłownie) polskich artystów. Nie wydaje się, żeby ta lista, którą otwierają Roman Opałka i Wilhelm Sasnal (pod względem cen osiąganych za granicą) miała się w najbliższych latach diametralnie zmienić.