Poniedziałkowe notowania na GPW upłynęły w spokojnej atmosferze. Początek tygodnia zazwyczaj jest mało dynamiczny. Ta sesja nie odbiegała od tego schematu ani w ujęciu zmienności cen, ani w ujęciu poziomu aktywności. W trakcie dnia zabrakło istotnych danych makro, które byłyby dla uczestników rynku zaskoczeniem, choć to, co się pojawiło, miało znaczenie dla oceny makroekonomicznych tendencji. Zanim jeszcze notowania się rozpoczęły, była okazja poznać dane o zmianie produkcji przemysłowej w Japonii. Tu pewne negatywne zaskoczenie miało miejsce, ale nie miało przełożenia na poziom wycen. Na notowania nie wpłynęła także informacja o wstępnej wartości inflacji w Niemczech. Warto odnotować, że w wersji HICP w ujęciu rok do roku w ogóle inflacja się pojawiła (wyniosła 0,1 proc.), gdyż miesiąc wcześniej był to spadek cen o 0,1 proc.

Czy będzie to miało przełożenie na poziom oczekiwań względem dynamiki cen w całej strefie euro? Już ma o tyle, że prognozuje się redukcję skali deflacji z 0,3 do 0,1 proc. Wkrótce się przekonamy, że takie oczekiwania zyskają potwierdzenie w rzeczywistości. Po południu pojawiły się dane o inflacji w USA mierzonej wskaźnikiem PCE core. Nie było zaskoczenia i nadal nie ma powodu do tego, by w najbliższym czasie obawiać się problemu inflacji za oceanem.

Z punktu widzenia rynków akcji jest to czynnik łagodzący presję, a tym samym pozwala na ewentualną zwyżkę, gdyby na takową komuś przyszła ochota. Problem w tym, że na razie żadnej ochoty na cokolwiek na rynku nie widać.