Wcześniej poznaliśmy m.in. cotygodniowe dane na temat zapasów ropy w USA, opublikowane przez American Petroleum Institute oraz rządową Energy Information Administration – oba odczyty wskazały na spadek większy od rynkowych oczekiwań.

W swoim komunikacie IEA stwierdziła, że globalny popyt na ropę naftową wzrośnie w tym roku bardziej, niż zakładano. Agencja podniosła prognozę dziennego zużycia czarnego złota aż o 280 tys. baryłek – do 1,4 mln baryłek dziennie. To zdecydowanie więcej od podobnych szacunków innych organizacji. Do pełni szczęścia, oprócz rosnącego zainteresowania kupujących, brakuje jeszcze informacji o malejącej produkcji surowca. W tej kwestii czwartkowy raport IEA jest już mniej optymistyczny – poinformowano bowiem, że wielkość produkcji krajów zrzeszonych w OPEC pozostanie zbliżona do poziomu odnotowanego w maju (czyli najwyższego od wielu lat). Nic zatem dziwnego, że publikacja IEA nie wywołała euforii na rynku. Cena ropy, choć odbiła od dna (tj. 45 USD zanotowanych w styczniu i marcu), obecnie ustabilizowała się w okolicy 60 USD. Do rekordowych 115 USD za bryłkę – odnotowanych w czerwcu 2104 r. – ciągle daleko.

Najbliższy poziom oporu należy wyznaczyć na 61,50 USD za baryłkę. Po jego pokonaniu droga do 80 USD stanie otworem.