Tym razem nastroje popsuły się po tym, jak w niedzielnym greckim referendum większość zyskała opcja odejścia od ścieżki reform. W gruncie rzeczy taki wynik był logiczny (kto ma ochotę nakładać na siebie nowe obciążenia?), choć pod koniec tygodnia pojawiały się sondaże wskazujące na uzyskiwanie przewagi przez grupę zwolenników porozumienia z wierzycielami.

W kwestii Grecji powoli uciążliwe staje się nie to, że kraj ten może zbankrutować, ale to, że sprawa wciąż się przeciąga. Najpierw dyskutowano o możliwości przesunięcia spłaty raty do MFW na koniec miesiąca (jej brak nie okazał się problemem). Potem Europa czekała na wynik referendum. Jego wynik pokazuje, że Grecy nie mają zamiaru się bardziej wysilać, ale i to, jak widać, nie jest czymś, co miałoby pozycji Grecji zaszkodzić. Już bowiem pojawiły się informacje, że negocjacje będą nadal prowadzone, bo „obie strony wykazały do tego chęć". Ile to potrwa i ile będzie takich momentów granicznych? Przeciąganie sprawy można odebrać jako dowód na skuteczność działań Greków.

Nastroje na koniec poniedziałkowej sesji były nieco lepsze niż na jej początku. Skala osłabienia na GPW okazała się wyraźnie mniejsza niż na rynkach europejskich. Dla nas liczy się fakt, że wciąż przeciąga się sprawa odbicia. Nastąpił znaczny rozjazd między potencjałem krótko- i długoterminowym. Wkrótce musi dojść do normalizacji.