W środę podaż powiększyła nieco skalę spadku, ale i popyt próbował wykonać ruch będący odreagowaniem po ostatnich zniżkach. Te próby odbicia przeniosły się również na czwartkową sesję. I tym razem skala odreagowania nie była zbyt imponująca. Można z tego wysnuć wniosek, że istnieje ryzyko tego, że dołek spadków nie został jeszcze osiągnięty.
W tym tygodniu nie ma zbyt wielu interesujących publikacji danych makroekonomicznych. Wczoraj pojawił się cotygodniowy raport o liczbie nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA. Dane potwierdzają obserwowaną od dłuższego czasu tendencję powolnej poprawy sytuacji na rynku pracy. Liczba wniosków nie zmienia gwałtownie kierunku zmian – nie rośnie. Tym samym można uznać, że na rynku pracy nie dzieje się nic, co miałoby wywoływać niepokoje. Nie oznacza to jednak, że to sfera, z której można być w pełni zadowolonym. Tempo wzrostu zatrudnienia jest powolne i z niewielką nadwyżką dostosowuje się do zmian demograficznych. Na rynku pracy nadal siła przetargowa pracowników nie jest duża, tym samym to nie pracownicy stawiają warunki, a w związku z tym nie ma presji na wzrost płac. Wzrost płac ma być przesłanką wzrostu dynamiki cen na poziomie konsumentów, a to byłby argument za rozpoczęciem podwyżek stóp procentowych.