Tylko na początku sesji była próba wyjścia nad poziom piątkowego zamknięcia, ale nic z tego nie wyszło. To, co tu wydaje się równie ważne, to fakt, że te minusy przez wiele godzin systematycznie się powiększały. Zatem trudno to było uznać za chwilową słabość.

Od początku dnia mieliśmy więc powolne osuwanie się rynku. Nie wygląda to zbyt dobrze, ale z drugiej strony nie ma co dramatyzować, bo to w żadnym razie nie była jakaś poważna akcja sprzedających. Owszem, wyceny wyraźnie się podczas poniedziałkowej sesji obniżyły, ale też nie jest to skutkiem poważnego ataku sprzedających, lecz wyraźnej niechęci do zakupów. Słabość naszego rynku była także znamienna z innego powodu – w tym samym czasie indeks niemiecki się wspinał.

Z technicznego punktu widzenia mamy odbicie od poziomu 2300 pkt, a zatem wciąż tkwimy w krótkoterminowym trendzie spadkowym. Wcześniej poziom 2300 pkt był wsparciem, ale ceny kontraktów znalazły się poniżej. Ostatnią zwyżkę można nawet traktować jedynie jako ruch powrotny, co pociągałoby za sobą założenie o powrocie do spadków. Innymi słowy, wyjście nad 2300 pkt da nam pierwszy sygnał, że coś się może na rynku zmieniać. Na razie trzymamy się tego, na co wskazuje nam rynek, a tu nadal brakuje sił. Po raz kolejny mieliśmy do czynienia ze wzrostem LOP, nie ma tu jednomyślności w odniesieniu do tego, co się wkrótce wydarzy.