Można to uznać za siłę rynku, ale chyba tylko względem parkietu z Chin. W ostatnim czasie notowania na GPW zdecydowanie nie wyglądają na takie, które można byłoby uznać za silne. Wczorajsze przedpołudnie tylko to potwierdziło. Wprawdzie zachowanie cen w Warszawie było zdecydowanie lepsze niż w Państwie Środka, to jednak fakt powiększenia skali spadku, z jakim mamy do czynienia od trzech miesięcy, wskazuje na to, że popyt wciąż pozostaje w defensywie. Postawa defensywna kupujących jest ciekawym wątkiem, gdyż właśnie aktywności popytu należałoby oczekiwać w sytuacji, gdy indeks bazowy zbliża się do poziomu istotnego wsparcia, jakim jest okolica 2150 pkt. Tymczasem zakupy są raczej mało efektowne. Po południu było pod tym względem nieco lepiej, ale jednak chyba zbyt wcześnie jest oceniać zachowanie rynku jako przejaw powrotu zdeterminowanych kupujących.
Jak na sesję poniedziałkową zanotowaliśmy na rynku akcji całkiem znaczący obrót. Problem w tym, że to faktycznie zasługa jedynie KGHM. Ponad połowa obrotu to obrót „wykręcony" właśnie tą spółka. Jeśli mówić o dużych zakupach, to tylko w tym wypadku. Reszta rynku pozostała zdecydowanie z tyłu. To tylko potwierdza, że popołudniowa zwyżka cen kontraktów powinna być przyjęta z ostrożnością. Na optymizm jeszcze przyjdzie czas.