W ciągu dnia kosztowało już tylko 1086 dolarów, co było najniższym poziomem od marca 2010 r. Ci, którzy spodziewali się równie szybkiego i dynamicznego odbicia, byli niestety w błędzie. Złoto wciąż pozostaje pod presją podaży i jeśli wierzyć prognozom analityków, szybko się to nie zmieni. W poniedziałek cena złota oscylowała wokół 1090 dolarów za uncję. Oznaczało to spadek o około 0,5 proc. względem kursu z piątku. Wiadomości płynące z rynku metali szlachetnych nie napawają optymizmem posiadaczy długich pozycji. Wciąż mamy do czynienia z odpływem kapitału z funduszy inwestujących w metale szlachetne. Dodatkowo rośnie liczba otwartych krótkich pozycji na rynku kontraktów terminowych na złoto. Coraz częściej także pojawiają się odważne prognozy analityków, którzy twierdzą, że cena złota może spaść nawet poniżej 1000 dolarów za uncję.
– Rosnące nominalne stopy procentowe i spadające poziomy inflacji stanowią pożywkę dla „niedźwiedzi". Cena złota może spaść poniżej 1000 dolarów za uncję – napisali ostatnio w raporcie analitycy BofA Merrill Lynch. W krótkim terminie cena złota w dużej mierze będzie zależała jednak od Rezerwy Federalnej, jej polityki monetarnej, a w konsekwencji także od dolara. Trzeba bowiem pamiętać, że im mocniejszy dolar, tym gorzej dla metali szlachetnych, w tym dla złota.