Gdy słowa prezesa mrożą krew w żyłach

Ponad 300 osób zarabia rocznie ponad 300 tys. dolarów. To się zmieni – te szeroko cytowane przez media słowa Patricka Drahiego doskonale oddają podejście rynku kapitałowego do płac i zatrudnienia.

Publikacja: 20.10.2015 06:00

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Foto: Archiwum

Miliarder wypowiedział je do inwestorów podczas prezentacji efektów, jakie przyniesie przejęcie kontroli nad amerykańską siecią kablową Cablevision przez Altice, europejską grupę telekomunikacyjną.

Drahi, jeden z najbogatszych ludzi w Europie, nie jest osamotniony w głośnym komunikowaniu zamiaru przyjrzenia się najlepiej opłacanym w firmie menedżerom. Kilka lat temu – jak głosi branżowa opowieść, którą słyszałem z wielu ust – Zygmunt Solorz-Żak tuż po przejęcie Polkomtelu spotkał się z ponad setką dyrektorów i ich zastępców i gdy zobaczył zgromadzonych, powiedział: – Dużo was. Podobno na obecnych blady strach padł. Niestety, media nie informują, jak na słowa Patricka Drahiego zareagowali najlepiej zarabiający w Cablevision.

Drahi uznawany jest za specjalistę od cięcia kosztów i podnoszenia rentowności. Przejęcia kolejnych firm śmiało finansuje długiem, a potem – przynajmniej na razie – dzięki realizowanym synergiom i oszczędnościom nie ma problemów z obsługą i spłatą zadłużenia. Twierdzi, że obecne zadłużenie – po zamknięciu transakcji kupna Cablevision będzie sięgało 48,5 mld euro – w ciągu dziesięciu lat zredukuje do zera.

Osobnym problemem jest to, czy metody stosowane przez miliardera przyniosą długoterminowe efekty. Zwalnianie najlepiej zarabiających czy obniżanie im płac może się odbić na działaniu firmy. Obniżka płac, czyli „podniżka", może być impulsem do poszukania nowej pracy, a więc, koniec końców, może mieć taki sam efekt jak zwolnienie. Jednocześnie pokutuje przekonanie, że nie ma ludzi niezastąpionych, a są też tacy, którzy twierdzą, iż pięciu tanich pracowników jest w stanie wykonać tę samą pracę – i to taniej – co drogi doświadczony specjalista. Jest jeszcze jeden punkt widzenia – utrzymywanie świętych krów nie ma sensu, bo koszty związane z ich płacami przekraczają zyski, jakie firmie przynoszą.

Na szczęście Drahi oszczędności szuka nie tylko w płacach i zatrudnieniu. Uzyskuje je też, obniżając – wykorzystuje przy tym efekt skali – koszty pozyskiwania treści, a także koszty związane z inwestycjami i obsługą klientów.

Redukcje zatrudnienia wynikające z cięcia kosztów po przejęciu to tylko jeden fragment szerokiego tematu, jakim są zwolnienia. Zmniejszenie liczby pracowników jest też elementem działań ratunkowych oraz – ostatnio całkiem często – wymuszanych na zarządach przez inwestorów operacji zmierzających do podniesienia efektywności. I w jednym, i w drugim przypadku zwalniany jest znaczący odsetek pracowników. Ostatnie przykłady to HP, gdzie w wyniku podziału spółki może ubyć do 10 proc. zatrudnionych. Także Groupon zapowiada zwolnienie 10 proc. załogi, zaś według mediów Deutsche Bank szykuje się do zmniejszenia zatrudnienia o 25 proc. Qualcomm, odpowiadając na żądania inwestorów, by zredukował koszty, ogłosił zmniejszenie zatrudnienia o 15 proc.

Należy pamiętać, że restrukturyzacja jest stałym elementem życia dobrze zarządzanej firmy. Rozwijane są nowe obszary działalności i wygaszane stare. To wymaga albo zatrudniania i zwalniania ludzi, albo ich przekwalifikowania. Oczywiście prostsze i w sumie szybsze jest to pierwsze rozwiązanie i po nie najczęściej sięgają zarządy.

Obserwując działania zmierzające do poprawy rentowności firm, warto pamiętać o wydajności pracy i wzroście płac. Z danych amerykańskiego Departamentu Pracy wynika, że o ile od 1970 r. wydajność w amerykańskich firmach wzrosła o ponad 100 proc., o tyle realna średnia płaca robotników zatrudnionych w przemyśle wytwórczym w zasadzie się nie zmieniła.

Komentarze
Bitcoin znów pod szczytami
Komentarze
Zapachniało spóźnieniem
Komentarze
Intensywny tydzień
Komentarze
Powrót do równowagi
Komentarze
Argumentów coraz mniej
Komentarze
Bez paniki