W większości przypadków uwaga koncentruje się jednak na poziomie makro – polityce monetarnej, globalnych nierównowagach czy przesunięciach w strukturze globalnego popytu. Tymczasem kryzys wywiera piętno także na poziomie mikro, a zmiany, które wywołuje, będą w dłuższym horyzoncie czasu nie mniej ważne od zmian makroekonomicznych.
Jedna z tych zmian na poziomie mikro jest związana z olbrzymią presją proefektywnościową, która pojawiła się po kryzysie. W czasach nadpodaży mocy produkcyjnych jeszcze bardziej niż wcześniej liczy się ten, kto jest w stanie produkować taniej, być bardziej efektywnym, szybciej dostosowywać się do zmieniającego otoczenia. Efektem tej sytuacji jest gwałtowny wzrost zainteresowania rozwiązaniami związanymi z automatyzacją i robotyzacją produkcji. Potwierdzeniem tego są najnowsze dane International Federation of Robotics, które wskazują, że w samym tylko 2014 r. sprzedaż robotów przemysłowych wzrosła o 29 proc., osiągając rekordowy poziom 229 tys. sztuk. Dłuższe szeregi czasowe pokazują, że to przyspieszenie ostatnich lat następuje po długotrwałym okresie stagnacji, kiedy to sprzedaż nie była w stanie przekroczyć 120 tys. sztuk rocznie. Według ostrożnych prognoz w 2018 r. sprzedaż ma osiągnąć 400 tys. sztuk, niemalże czterokrotnie więcej niż w ostatnim przedkryzysowym 2008 r.
W czasach nadpodaży mocy produkcyjnych jeszcze bardziej niż wcześniej liczy się ten, kto jest w stanie produkować taniej, być bardziej efektywnym, szybciej dostosowywać się do zmian otoczenia.
Rosnąca popularność robotów przemysłowych jest związana z kilkoma czynnikami. Po pierwsze, rośnie uniwersalność tego typu rozwiązań, które jeszcze do niedawna były kojarzone jedynie z przemysłem motoryzacyjnym i elektronicznym. Obecnie znajdują one zastosowanie w coraz większej liczbie branż. Drugim czynnikiem wspierającym globalną sprzedaż robotów przemysłowych jest spadek ich cen – działa tu uniwersalna w ekonomii zasada, że wraz ze wzrostem wolumenu produkcji, spada jednostkowa cena wyrobu. Po trzecie wreszcie, czynnikiem który napędza rynek, jest niska cena pieniądza (niskie stopy procentowe), co skraca okres zwrotu z poniesionych nakładów. W efekcie oddziaływania tych wszystkich czynników w coraz większej liczbie zastosowań koszt wykorzystania maszyn jest mniejszy od kosztu wykorzystania ludzkiej pracy.
Jakie ten nowy trend rodzi konsekwencje? Olbrzymie. W krótkim terminie najważniejszą jest zmiana kryteriów branych pod uwagę przy lokowaniu produkcji. W przypadku fabryk, gdzie produkcja oparta jest na zautomatyzowanych i zrobotyzowanych procesach, kryteria wyboru lokalizacji są znacznie inne niż tych bazujących na ludzkiej pracy. Spada relatywne znaczenie kosztów wynagrodzeń, a rośnie np. znaczenie stabilności dostaw i poziomu cen energii. Relatywnie zyskują także te kraje, gdzie jakość otoczenia biznesu jest lepsza, a poziom wykształcenia kadr odpowiednio wysoki (by móc te zaawansowane systemy utrzymywać w ruchu i kontrolować). Że nie jest to czysto teoretyczna zmiana, świadczy chociażby fakt otwierania pierwszych chińskich fabryk w Japonii.