Spowolnienie w globalnym handlu to nic niepokojącego

WYWIAD | Robert B. Koopman z głównym ekonomistą Światowej Organizacji Handlu i wykładowcą Uniwersytetu Georgetown rozmawia Grzegorz Siemionczyk

Publikacja: 28.10.2015 14:44

Spowolnienie w globalnym handlu to nic niepokojącego

Foto: Archiwum

Od czterech lat wolumen handlu międzynarodowego rośnie w tempie niewiele ponad 3 proc. rocznie, podobnie jak globalny PKB. Tymczasem w dekadzie przed kryzysem handel rozwijał się w średnim tempie nieomal 7 proc., znacznie szybciej niż gospodarka. Co się zmieniło?

Rozkwit wymiany handlowej, który obserwowaliśmy w latach 90. i I połowie minionej dekady, był pod wieloma względami czymś nietypowym. Wolumen handlu rósł dwukrotnie szybciej niż globalny PKB, podczas gdy w dłuższym horyzoncie zwiększał się o połowę szybciej. To przyspieszenie rozwoju wymiany handlowej było skutkiem splotu kilku czynników, m.in. otwierania się na świat zamkniętych wcześniej gospodarek centralnie planowanych, spadku kosztów transportu wskutek postępu technologicznego, ale też liberalizacji handlu, np. przystąpienia Chin do WTO. W takim długoterminowym kontekście, obecny stosunek wzrostu handlu do wzrostu PKB nie jest rażąco niski, choć rzeczywiście poniżej historycznej normy.

Z czego to wynika?

Po pierwsze, samo tempo wzrostu światowej gospodarki jest relatywnie wolne. Po drugie, konwergencja ekonomiczna między krajami, które dotąd napędzały rozwój handlu, zaszła już dość daleko. Chiny, a w jeszcze większym stopniu kraje Europy Środkowo-Wschodniej, nie są już w efekcie tak atrakcyjne kosztowo dla zagranicznych producentów, jak były na początku lat 90. To zahamowało wydłużanie się globalnych łańcuchów dostaw, co wcześniej napędzało handel. Nie można wykluczyć, że te łańcuchy ulegną pewnemu skróceniu, choć się nie spodziewam, że to będzie silny efekt. Kolejny istotny czynnik, który tłumi wymianę handlową, to transformacja chińskiej gospodarki, która przechodzi od modelu wzrostu napędzanego inwestycjami, do modelu napędzanego konsumpcją, także usług. Ten nowy model siłą rzeczy wiąże się z wolniejszym wzrostem eksportu, ale też importu – np. surowców, cementu, stali itp. Skutkuje też spowolnieniem wzrostu chińskiej gospodarki, co również ogranicza wymianę handlową. Dodatkowo Chiny wspięły się w ostatnich latach wyżej na drabinie wartości dodanej. To oznacza, że coraz częściej Chińczycy sami produkują komponenty do montowanych tam produktów końcowych, zamiast je importować z krajów bardziej zaawansowanych technologicznie. Jest jeszcze jedna istotna siła wpływająca na handel: spadek popytu USA na importowane surowce energetyczne w związku z eksploatacją własnych źródeł.

MFW w ostatnim raporcie z cyklu „Global Economic Outlook" zwrócił uwagę, że na wymianę handlową negatywnie wpływa podwyższona zmienność na rynku walutowym. Czy to oznacza, że bezprecedensowo łagodna polityka pieniężna kluczowych banków centralnych, która za tę zmienność w dużej mierze odpowiada, szkodzi handlowi? Taka myśl kryje się w popularnym twierdzeniu, że na świecie trwa „wojna walutowa".

Te banki centralne, które prowadzą lub prowadziły programy ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE), decydowały się na to, aby pobudzić własne gospodarki. W tej mierze, w jakiej działania te są skuteczne, są one też korzystne dla globalnego handlu. Oczywiście, ruchy najważniejszych banków centralnych mają też niepożądane konsekwencje dla innych państw. Zmienność kursów walut to jedna z nich. Ale nie wydaje mi się, aby to był ten aspekt QE, któremu należy poświęcać najwięcej uwagi.

Z tego, co pan mówi, wynika, że wyhamowanie wzrostu wolumenu handlu międzynarodowego nie jest zjawiskiem niepokojącym. Przeciwnie, konwergencja, szczególnie wyrównywanie się płac na świecie, to raczej coś pozytywnego. Czy to oznacza, że rozpowszechniona teza, jakoby przed kryzysem handel był motorem wzrostu gospodarczego, a teraz ten motor się zaciął, jest fałszywa?

Handel bez wątpienia jest jednym z ważnych motorów rozwoju gospodarczego. Pozwala na wymianę know-how i technologii, daje konsumentom większy wybór dóbr i usług, a także obniża ich ceny, bo wzmaga konkurencję między producentami. Gdyby więc wzrost handlu wyhamował wskutek jakiś barier czy tarć, mielibyśmy powód do zmartwienia. Oznaczałoby to bowiem, że konsumenci i firmy nie dokonują optymalnych wyborów wskutek niezależnych od nich przyczyn. Ale to spowolnienie, które obserwujemy obecnie, jest w dużej mierze zjawiskiem naturalnym, tzn. wypadkową sił rynkowych.

Niemniej MFW w swoich prognozach zakłada, że w najbliższych latach wzrost wolumenu handlu przyspieszy i znów będzie przewyższał o połowę tempo rozwoju gospodarczego.

Konwergencja, o której mówiliśmy, dotyczy wielu krajów, ale nie całego świata. Wciąż istnieją regiony, np. niemal cała Afryka, które są w rozwoju mocno zapóźnione. Prędzej czy później i one mogą wejść na ścieżkę konwergencji realnej, tzn. ich rozwój zdecydowanie przyspieszy, co będzie skutkowało szybszym wzrostem handlu.

Od kilku kwartałów dynamicznie rośnie polski eksport. Dzięki temu, a także spadkowi cen surowców, Polska od ponad dwóch lat ma dodatnie saldo międzynarodowej wymiany dóbr i usług. W tym kontekście część ekonomistów stawia tezę, że handel będzie odgrywał coraz ważniejszą rolę w rozwoju polskiej gospodarki, że powielimy model wzrostu azjatyckich tygrysów. Czy w obecnych warunkach, tzn. wolniejszego niż przed kryzysem tempa wzrostu globalnego handlu, jest to możliwe?

Jak najbardziej, ale trzeba pamiętać o tym, że nie każdy kraj może mieć model rozwoju oparty na eksporcie. Żeby jedne państwa mogły mieć nadwyżki handlowe, inne muszą mieć deficyt. Ale Polska, biorąc pod uwagę położenie w sąsiedztwie tak zaawansowanych technologicznie państw, jak Niemcy, ma dobre warunki, aby z jednej strony włączać się w globalne łańcuchy dostaw, a także wytwarzać własne produkty eksportowe. A malejąca rola Chin w światowym handlu daje pewną przestrzeń do wzrostu roli innych krajów. Ale warto pamiętać o tym, że model rozwoju oparty wyłącznie na eksporcie ma poważne wady. Koniunktura w takich gospodarkach jest uzależniona od koniunktury w krajach importerach.

W tym kontekście w Polsce pojawia się często zastrzeżenie, że nasz eksport już dziś w zbyt dużym stopniu trafia do Niemiec, i że w związku z tym powinniśmy wspiąć się wyżej na drabinie wartości dodanej, tzn. eksportować więcej produktów finalnych, zamiast komponentów.

Ten argument – że bardzo istotny jest awans w łańcuchu wartości dodanej – słyszę w wielu krajach i często jest on fałszywy. Liderzy każdego z państw powinni się zastanowić, jakie jest najbardziej produktywne wykorzystanie jego zasobów, tzn. jakie są koszty alternatywne takiego, a nie innego wykorzystania kapitału i pracy. Jeśli wykorzystanie tych zasobów do produkcji komponentów oferuje wysokie stopy zwrotu, relatywnie do innych możliwych zastosowań – w tym sprzyja tworzeniu miejsc pracy – to nie ma powodu tego za wszelką cenę zmieniać. To prawda, że Apple generuje dużą wartość dodaną dzięki takim czynnościom, jak: marketing, wzornictwo, obsługa serwisowa itp., więc mogłoby się wydawać, że właśnie na tych obszarach warto się koncentrować. Ale to wcale nie jest takie łatwe. Przykładowo, Nokii się nie udało.

Wśród przyczyn kryzysu finansowego często wymienia się tzw. globalną nierównowagę finansową, która w dużej mierze sprowadza się właśnie do tego, że niektóre kraje osiągały permanentne nadwyżki handlowe, a inne miały permanentny deficyt. Te pierwsze miały więc nadmiarowe oszczędności, a drugie dzięki temu mogły się tanio zadłużać. W ostatnich latach ta nierównowaga nieco się zmniejszyła. Czy jednak wystarczająco mocno, aby już nie zagrażała stabilności światowej gospodarki?

Transformacja chińskiej gospodarki, o której mówiliśmy, a także spadek popytu USA na surowce energetyczne sprawiły, że nierównowaga finansowa między tymi dwoma krajami – główne źródło globalnej nierównowagi przed kryzysem – wyraźnie się zmniejszyła. Należy się jednak bacznie przyglądać nowym źródłom tej nierównowagi. Niemcy, które mają największą nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących (odzwierciedla m.in. saldo obrotów handlowych – red.) na świecie, są głównym podejrzanym. To efekt ich konkurencyjności, ale też struktury popytu wewnętrznego. Na szczęście świadomość istnienia tego problemu jest dziś na świecie większa niż przed kryzysem, dużo się o tym dyskutuje na szczeblu międzynarodowym.

USA, Japonia i inne państwa basenu Pacyfiku są coraz bliższe utworzenia strefy wolnego handlu, znanej jako Partnerstwo Transpacyfiku. Jednocześnie USA negocjują porozumienie handlowe z UE. Ale na szczeblu globalnym liberalizacja handlu utknęła w martwym punkcie. Od momentu powstania WTO w 1995 r. pod egidą tej organizacji nie udało się zawrzeć nawet jednego wielostronnego porozumienia handlowego, nie licząc tzw. pakietu z Bali z 2013 r., którego cele, jak na kilkanaście lat negocjacji, są jednak niezbyt ambitne. Czy ten impas nie jest właśnie efektem zaangażowania największych gospodarek w negocjacje porozumień bilateralnych?

Zdaje sobie sprawę, że brak globalnego porozumienia dotyczącego ceł może być frustrujący, ale nie powiedziałbym, że pakiet z Bali ma mało ambitne cele. Uproszczenie i ujednolicenie procedur celnych na świecie, do którego ma on prowadzić, może przynieść światowej gospodarce duże korzyści. Porozumień na mniejszą skalę nie uważamy w WTO za przeszkodę w dążeniu do porozumień globalnych. Przeciwnie, popieramy wszelkie działania, które mogą przyczynić się do tego, aby przepływ dóbr i kapitału na świecie odbywał się bez przeszkód. Bilateralne porozumienia handlowe martwią nas co najwyżej o tyle, o ile mogą skutkować fragmentacją zasad handlu.

CV

Robert B. Koopman od listopada ub.r. jest głównym ekonomistą Światowej Organizacji Handlu (WTO). Zanim objął tę funkcję, był dyrektorem operacyjnym Komisji Handlu Międzynarodowego USA, a wcześniej jej głównym ekonomistą. Na początku lat 90. był doradcą amerykańskiego Departamentu Rolnictwa ds. Europy Środkowo-Wschodniej. Koopman był gościem październikowej konferencji NBP „The Future of the European Economy".

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?