Tymczasem w Warszawie udało się podnieść główny indeks na nieco ponad 100 pkt, i to tylko w pierwszej fazie światowego odbicia. W drugiej już nie braliśmy udziału. Gdyby faktycznie na rynkach światowych miała powrócić hossa, to pewnie większa krzywda już się nam nie stanie. Niestety, ten powrót globalnej hossy wcale nie jest pewny. Wspomniane odbicie tego nie przesądza. Gdyby więc teraz rynki rozwinięte miały zakończyć fazę zwyżek i ruszać w kierunku minimów, sytuacja polskich byków byłaby bardzo trudna.

Nasz rynek pozostaje pod wpływem kilku niewiadomych. Słabość wycen polskich akcji wynika z obaw dotyczących propozycji wprowadzenia nowych podatków oraz propozycji ostatecznej likwidacji kapitałowego filara systemu zabezpieczenia społecznego. Pakiety akcji w posiadaniu OFE są olbrzymie i trudno sobie wyobrazić, by ewentualna koncepcja likwidacji OFE nie odcisnęła negatywnego piętna na wycenach spółek. Szczególnie, że obecna władza nie darzy giełdy szczególną estymą, a motywy prywatyzacji już nie są obowiązujące. Oczekujemy jakichś bardziej wiążących informacji w tej materii. Można podejrzewać, że nieprędko się one pojawią. Na razie formułują się nowe struktury władzy. Na strategiczne decyzje trzeba jeszcze poczekać.