Nasz rynek odstaje in minus i nie widać, by miało się to zmienić. Zauważmy, że notowania naszych akcji są słabe w sytuacji, gdy na Zachodzie doszło do znacznego wzrostu. Wprawdzie druga część tygodnia i tam nie była już aż tak optymistyczna, ale i tak choćby wielkość cofnięcia DAX była minimalna względem wcześniejszego wzrostu. Ogólnie można stwierdzić, że w przypadku indeksów rynków zachodnich istnieją pewne podstawy, by rozważać koniec spadków. Nasz WIG20 takich podstaw, a przynajmniej tego kalibru, jeszcze nie daje.
Nastroje rynkowe nie są przesadnie pesymistyczne. Tym samym jest miejsce na spadek cen. Można odnieść wrażenie, że poziomy dołków działają na wykres cen kontraktów jak magnes. Już niewiele brakuje, by doszło do testu minimów tego roku. Czy faktycznie tylko wybory są tu powodem słabości? Przecież wygrana PiS była sygnalizowana. Trudno więc w tym wypadku mówić o zaskoczeniu. Można się tylko domyślać. Z technicznego punktu widzenia oczekiwanie na spadek zostałoby zawieszone, gdyby kontraktom udało się podnieść ponad poziom 2160 pkt.