To jeszcze niczego nie przesądza, ale może być czynnikiem, który otworzy drogę do powiększenia odbicia. Osiągnięcie okolicy 2160 pkt jest w realnym zasięgu byków. Dzień można podsumować jako kolejną próbę wybronienia się przed spadkiem pod poziom 2000 pkt. Gdyby to wsparcie miało się złamać, konsekwencje dla rynku byłyby bardzo przykre. W trakcie wczorajszych notowań nie mieliśmy zbyt wielu ciekawych informacji ze sfery makroekonomii. Dopiero po południu opublikowana została dynamika cen importu amerykańskiego. Okazało się, że ponownie ceny te spadły m./m. i to w stopniu większym, niż wielu sądziło. Dodatkowo w skali rok do roku ujemna zmiana była największa od 2009 r. W takiej sytuacji trudno mówić na powrocie inflacji. Jest tu jednak i druga strona medalu. Obecnie mocny spadek cen importu może stworzyć niską bazę do wyznaczania tegoż porównania w przyszłym roku. Trudno bowiem zakładać, że to tempo będzie podtrzymane przez kolejne miesiące. Może się więc okazać, że będzie to czynnik, który za rok będzie wspierał tendencje inflacyjne. Być może we współpracy z płacami, które przy okazji ostatniego raportu o stanie rynku pracy w USA wykazały lekkie zdynamizowanie wzrostu, czego dawno już nie notowano.