Później nastąpiło małe odbicie, ale w południe także i kontrakty znajdowały się na nowych minimach tego roku. Jednocześnie były to minima kilkuletnie, a więc po raz kolejny podaż miała okazję ujawnić swoją przewagę. Po raz kolejny praktycznie jej nie ujawniła.
Od południa mieliśmy powolną zwyżkę. Można więc stwierdzić, że dzień nie przyniósł rozstrzygnięcia.
Od jakiegoś czasu wyceny akcji największych notowanych w Polsce spółek utrzymują indeks tuż przy minimum dnia. Można odnieść wrażenie, że niewiele trzeba, by w końcu komuś puściły nerwy i pojawiła się fala wyprzedaży. Tymczasem piątkowe minima pokazują, że te nerwy wciąż trzymane są na wodzy. Krok w kierunku przepaści nie zamienił się w skok w dół. To nie pierwszy raz, gdy podaż nie jest wystarczająco zdecydowana. To może się zemścić.
Jeśli bowiem nadal niedźwiedzie będą się wahać, czy atakować w sytuacji posiadania praktycznie wszystkich atutów, to może się okazać, że już nie będzie okazji do ataku. Pojawił się bowiem jeden czynnik, który będzie podaży przeszkadzać. To wskaźnik nastrojów inwestorów liczony przez SII, który ponownie przyjął wartość ujemną. To zdecydowanie jeszcze nie jest sygnał do wzrostów, ale ten element akurat wskazywałby właśnie na wyczerpywanie się potencjału podaży. Potencjału, który chyba nie został w pełni wykorzystany.