Ceny kontraktów wykonały ruch w kierunku dołka. Do samego dołka jeszcze sporo nam brakuje, ale bliżej nam właśnie do minimum trendu niż do poziomu oporu, który znajduje się przecież dopiero w okolicy 1900 pkt.

Nastroje na rynkach akcji na świecie zdecydowanie nie wspierają obecnie obozu kupujących. Korekty, jakie pojawiły się na indeksach, zaczynają się wygaszać. Nasz rynek może również pójść tą ścieżką. Co ciekawe, podczas wczorajszej sesji nie było zbyt wiele mocnych danych makro. Rynek skupiony był w dużej mierze na samym sobie, co – jak widać – nie wyszło mu na dobre. Panika naturalnie nie jest wskazana, ale wygląda na to, że na bardziej znaczącą fazę zwyżek będziemy musieli jeszcze poczekać.

W przypadku WIG20 wahania nadal noszą znamiona korekty, choć mamy w pamięci informację, że aktualne minimum samego indeksu, jak i kontraktów, znajduje się w przedziale wartości, które potencjalnie mogłyby uchodzić za kończące cały trend. Problem w tym, że to tylko potencjał, co w tej chwili niewiele znaczy. Sygnałów zmiany kierunku trendu jeszcze nie otrzymaliśmy i zapewne w najbliższym czasie nie otrzymamy. Innymi słowy, nadal mamy fazę przewagi podaży i wiele wskazuje na to, że jeszcze ona potrwa.

Mały optymizm jest także widoczny w notowaniach kontraktów terminowych na stopę funduszy federalnych. Scenariusz drugiej podwyżki w tym roku wcale nie ma szans większych niż rzut monetą.