Nasz rynek zachował całkiem mocno w porównaniu z tym, co pokazywał choćby niemiecki DAX. Relatywnie niezłe zachowanie wycen polskich akcji można tłumaczyć po części wspominanym w tym miejscu faktem przewagi pesymistów wśród inwestorów indywidualnych. Czy to wystarczy? Ciekawe, że równocześnie w USA wskaźniki nastrojów osiągają odmienne wartości, co miałoby sugerować, że tam potencjał dalszej zwyżki jest ograniczony i raczej należałoby się liczyć z możliwością pojawienia się korekty. Technicznie kontrakty utrzymują krótkoterminowy trend wzrostowy. Wsparciem jest okolica 1730 pkt. Zejście pod ten poziom będzie uznane za sygnał zakończenia tej fazy zwyżki.

Podczas sesji tym razem mieliśmy do czynienia z kilkoma ciekawymi publikacjami danych makroekonomicznych. Jeszcze przed południem pojawiła się najnowsza wartość wskaźnika ZEW. Okazała się rozczarowująco niska. Odczyt był najniższy od czterech lat, a skala spadku wskaźnika okazała się być siódmą wśród największych w historii publikacji tej zmiennej. Reakcja rynków była minimalna, gdyż szybko wytłumaczono sobie, że to skutek pesymizmu wywołanego Brexitem, a więc nie dotyczy faktycznie aktualnego stanu niemieckiej gospodarki. Później pojawiły się dane z Polski. Produkcja przemysłowa była zbliżona do prognoz, a nieco lepiej wypadła sprzedaż detaliczna.