Jak Moskwa gra na czas, by odwlec czarny scenariusz

Rosyjskie władze zwodzą Amerykę, że są gotowe do zawieszenia broni. Chcą w ten sposób oddalić od siebie groźbę wprowadzenia „miażdżących” sankcji przez USA.

Publikacja: 24.05.2025 11:50

Władimir Putin odbył niedawno ponaddwugodzinną rozmowę z amerykańskim prezydentem. Nie zdecydował si

Władimir Putin odbył niedawno ponaddwugodzinną rozmowę z amerykańskim prezydentem. Nie zdecydował się jednak pojawić osobiście na negocjacjach w Istambule. Fot. lexander KAZAKOV / POOL/AFP

Foto: ALEXANDER KAZAKOV

Próba zaprowadzenia pokoju między Rosją a Ukrainą musi być dla obecnej amerykańskiej dyplomacji frustrująca. Prezydent USA Donald Trump i jego podwładni już wielokrotnie okazywali zniecierpliwienie i grozili wycofaniem się z mediacji. A mimo to brną nadal w niemające końca rozmowy. Na początku tygodnia Trump rozmawiał telefonicznie z Putinem przez dwie godziny, po czym wydał komunikat mówiący, że Rosja i Ukraina „niezwłocznie rozpoczną negocjacje”.

W jego wpisie na portalu społecznościowym Truth Social znalazł się intrygujący wątek. „Rosja chce prowadzić WYMIANĘ HANDLOWĄ na dużą skalę ze Stanami Zjednoczonymi, gdy ten katastrofalny »rozlew krwi« się zakończy – i ja się na to zgadzam. Rosja ma ogromną szansę na stworzenie miejsc pracy i budowanie dobrobytu. Jej potencjał jest NIEOGRANICZONY. Podobnie Ukraina może odnieść znaczne korzyści handlowe w procesie odbudowy swojego kraju” – napisał Trump. Zabrzmiało to, jakby Putin obiecywał amerykańskiemu prezydentowi lukratywne umowy gospodarcze. Być może Rosja próbuje w ten sposób grać na czas i odsunąć od siebie groźbę znacznego zaostrzenia amerykańskich sankcji. Być może jednak chce, by w ramach negocjacji Amerykanie i Europejczycy mocno poluzowali dotychczasowe restrykcje, które ciążą jej coraz mocniej.

Miecz Damoklesa

– Szczerze mówiąc, zrobię to, jeśli nie dojdziemy do porozumienia – stwierdził Trump w niedawnym wywiadzie dla „Fox News”. Wypowiedział się on w ten sposób o możliwości wprowadzenia „miażdżących” sankcji na Rosję. Odpowiednia ustawa czeka już w Senacie. Została przygotowana przez wpływowego republikańskiego senatora Lindseya Grahama i ma duże poparcie wśród przedstawicieli obu głównych partii.

Czym jednak nowy pakiet sankcji miałby się różnić od kilkunastu dotychczasowych, nałożonych w ostatnich latach przez USA i EU? Przewiduje on przede wszystkim nałożenie 500-proc. cła na państwa, które kupują od Rosji ropę, gaz ziemny i uran. Mechanizm ten zakłada więc, że Chiny, Indie oraz inni odbiorcy rosyjskich surowców przestraszą się zaporowych amerykańskich ceł i wstrzymają import z Rosji. To doprowadziłoby natomiast do załamania przychodów budżetu państwa Putina. – Putin zrobiłby duży błąd, próbując oszukać prezydenta Trumpa – stwierdził senator Graham.

Możliwość zaostrzenia sankcji wobec Rosji wielokrotnie sygnalizował również Scott Bessent, amerykański sekretarz skarbu. Mówił m.in., że sankcje nałożone przez administrację Bidena przyniosły Rosji ból oceniany na 3 w skali od 1 do 10. – Nie zwlekalibyśmy z podniesieniem ich do 10 – stwierdził w marcowym wywiadzie dla CNBC. Na razie jednak Departament Skarbu pozwala wykazać się prezydentowi i dyplomacji w próbach zaprowadzenia pokoju.

Rosja zdaje sobie oczywiście z tego sprawę. I właśnie dlatego stara się grać na czas, zwodząc Amerykanów gotowością do rozmów pokojowych. Ma ona w tym bardzo duże doświadczenie – podobnie w latach 2000–2014 zwodziła Zachód, że nie ma wobec niego wrogich zamiarów. Kreml powinien jednak brać pod uwagę, że cierpliwość Trumpa ma granice. Odporność gospodarki rosyjskiej na skutki wojny również nie jest nieograniczona.

Czas militaryzacji

Gospodarka Rosji jak na razie była wręcz zadziwiająco odporna na zachodnie sankcje. To głównie zasługa jej militaryzacji. Wiele spółek przerzuciło się na produkcję dla wojska, za które otrzymuje dobrą zapłatę. To prowadzi do wysokiego zatrudnienia i pozytywnie przekłada się na zarobki. Stopa bezrobocia wynosiła w marcu zaledwie 2,3 proc. Sankcjonowane towary trafiają do Rosji za pośrednictwem krajów trzecich. Klasa średnia utrzymała standard życia, a biedniejsi zyskali szansę na awans społeczny dzięki służbie w armii. Co prawda na froncie giną dziennie setki Rosjan, ale do ich rodzin trafiają hojne odszkodowania. (No chyba że żołnierz zostanie uznany za zaginionego...). Znaczących protestów społecznych więc nie ma. Naród zjednoczył się wokół agresywnego nacjonalizmu oraz konsumpcji owoców wzrostu gospodarczego. Sam wzrost PKB tylko wyhamował – z 3,3 proc. w IV kwartale 2024 r. do 1,4 proc. w pierwszych trzech miesiącach 2025 r.

Rosyjscy decydenci mają też jednak poważne powody do niepokoju. Do największych z nich należy spadek cen ropy naftowej. Jak wynika z oficjalnych danych rządu Rosji, średnia cena baryłki eksportowanej rosyjskiej ropy wynosiła w I kwartale 62,8 USD i była o 8 proc. niższa niż w takim samym okresie zeszłego roku. „Niższe ceny eksportowanej ropy oraz wzmocnienie rubla poskutkowały zmniejszeniem naftowo-gazowych dochodów budżetowych Rosji. W lutym i marcu 2025 r. spadły one odpowiednio o ponad 18,5 proc. i 17,2 proc. r./r. Ich łączna wartość w całym I kwartale – tj. ok. 2,6 bln rubli – była co prawda o prawie 10 proc. niższa niż przed rokiem, lecz dochody z tego okresu w 2024 r. były rekordowo wysokie” – wskazują analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich.

Spadkowi przychodów budżetowych towarzyszy wzrost wydatków związanych nie tylko z wojną. Jeśli cena ropy będzie dłużej utrzymywała się poniżej 70 USD za baryłkę, będzie to tworzyło presję na rosyjski budżet. „Jeżeli ceny ropy utrzymają się na poziomie poniżej 60 dolarów za baryłkę przez dłuższy czas, to rząd zostanie prawdopodobnie zmuszony do dokonania cięć (przede wszystkim tych niedotyczących wojny). Kreml nie jest bowiem gotów wyzbyć się całości rezerw, stanowiących dziś główne zabezpieczenie stabilności budżetowej. Przy obecnych bardzo wysokich stawkach procentowych (stawka bazowa wynosi 21 proc.) pożyczanie pieniędzy na rynku także odznacza się niską skutecznością. Kumulacja problemów gospodarczych – zarówno budżetowych, jak i z wyhamowaniem tempa wzrostu – sprzyja zwiększaniu presji ekonomicznej Zachodu na Rosję, a zwłaszcza Unii Europejskiej, poprzez dalsze zacieśnianie i uszczelnianie sankcji” – oceniają analitycy OSW.

Problem jednak w tym, że unijne sankcje są jak dotąd dosyć dziurawe. Nie obejmują one choćby zakupów rosyjskiego LNG, które trafia do francuskich i hiszpańskich portów. Dużym ciosem dla Rosji mógłby być dopiero pakiet sankcji napisany przez senatora Lindseya Grahama. By został przyjęty i wdrożony, potrzeba jednak woli politycznej wśród republikanów i w Białym Domu. Nic dziwnego więc, że Putin stara się grać na czas i oddalić to zagrożenie. W ramach tej gry gotów jest obiecać Trumpowi wszystko i zrobić wszystko, by mu się przymilić.

Tymczasem w Rosji doszło do zdarzenia o dużej symbolice. Według rosyjskiego, insiderskiego kanału Mozhem Objasnit parlament musiał wprowadzić poprawki do budżetu, gdy okazało się, że może wkrótce zabraknąć środków wydzielonych na organizację pogrzebów żołnierzy i wypłaty odszkodowań dla ich rodzin. Rząd wystąpił więc do parlamentu o podwyższenie puli na ten cel o 700 mln rubli, co stanowi trzy czwarte planowanego wzrostu wydatków na cele socjalne. Jak widać, rosyjskie władze nie spodziewały się, że ostatnie miesiące przyniosą tak duże straty na froncie. Jak na razie jednak nie robią one na Kremlu większego wrażenia. Wojna ma trwać tak długo, jak się da.

Ile mogłoby kosztować Rosję zajęcie całej Ukrainy?

Jeżeli wojska rosyjskie będą zajmować tereny Ukrainy w takim tempie jak w ostatnich miesiącach i ponosząc przy tym podobne straty, to zajęcie całego kraju zajmie im 230 lat i będzie kosztowało ponad 100 mln poległych żołnierzy – mówią wyliczenia magazynu „Forbes”. Oczywiście trzeba podchodzić do nich z pewnym dystansem. Obecnie sytuacja w Ukrainie przypomina bowiem front zachodni podczas I wojny światowej. Linia walki niewiele się przesuwa, a zdobycie każdego kilometra kwadratowego terenu przez każdą ze stron jest okupione sporymi stratami. Większość zabitych i rannych to ofiary artylerii oraz dronów, które skutecznie polują zarówno na ciężki sprzęt, jak i na pojedynczych żołnierzy. Obie strony okopały się i starają się kryć przed zagrożeniem z powietrza. W takich warunkach wszelkie ofensywy wydają się być skazane na porażkę. W praktyce jednak nie da się wykluczyć, że w pewnych warunkach może dojść do zdynamizowania sytuacji na froncie. Na przykład Rosjanie mogą zyskać niespodziewane powodzenie, atakując odcinek słabo obsadzony niedoświadczonymi żołnierzami ukraińskimi. Może dojść również do przełamania frontu w wyniku zaskoczenia przeciwnika użyciem nowej broni. Pamiętajmy również, że obecna faza wojny jest konfliktem na wyczerpanie zasobów ludzkich przeciwnika, a niestety przewaga w ludziach jest po stronie Rosji. Władzom w Moskwie zawarcie rozejmu mniej się więc opłaca niż decydentom z Kijowa.

Ewentualny pokój w Ukrainie byłby złą wiadomością dla rosyjskiego kompleksu militarno-przemysłowego. Spadłyby lukratywne zamówienia dla przemysłu, a wielu ludzi straciłoby możliwość szybkiego zrobienia kariery. Z frontu wróciliby zdemobilizowani żołnierze, z których część stanowią kryminaliści. Pojawiłaby się potrzeba znalezienia dla nich pracy, a nowe zajęcia byłyby pewnie mniej atrakcyjne finansowo od służby w armii. Zapewne więc Kreml, po zamrożeniu konfliktu w Ukrainie, zacząłby myśleć o szukaniu nowych celów agresji. Zmilitaryzowana gospodarka musi przecież jakoś się „kręcić” i zapewniać zyski. HK

Gospodarka światowa
Gospodarka Niemiec kwartalnie powyżej europejskiej średniej
Gospodarka światowa
Na koniec 2026 roku indeks S&P500 osiągnie 7 tys. punktów
Gospodarka światowa
Nowa oferta UE dla USA. As w rękawie: 108 mld dolarów w odwetowych taryfach
Gospodarka światowa
Bank of America ogłosił rynki wschodzące „następnym rynkiem byka”
Materiał Promocyjny
Jakie cechy powinien mieć lider, by reagować na zmiany?
Gospodarka światowa
Inwestorzy szykują się na 5-proc. rentowność
Gospodarka światowa
Wielka Brytania: Inflacja negatywnie zaskoczyła w kwietniu